wtorek, 4 lutego 2014

1. Uwierz w przypadek

     Tylko ten, kto kiedykolwiek jeździł, wie, ile wyzwala to emocji - samo oczekiwanie na wyciąg, potem jazda w górę i upragniony zjazd. Nikt inny tego nie zrozumie. Nigdy. Moi rodzice pod tym względem nie różnili się od całej reszty ciepłolubnej ludności zamieszkującej naszą planetę. Krzywili się, gdy za oknem jesień z wolna przeradzała się w zimę, myśląc tylko o wydatkach na opał oraz o tym, jak dostaną się do pracy, gdy śnieg zacznie naprawdę doskwierać. Byli głusi oraz ślepi na uroki tej mroźnej pory roku, podczas gdy ja dopiero wtedy budziłam się z długiego snu i zaczynałam żyć pełnią życia. Nie zawsze tak było, dlatego też nie winiłam rodziców za ich podejście, negatywne nastawienie. Sama dość długo nie mogłam zrozumieć, co może zachwycać w tym całym zimowym szaleństwie, zanim pierwszy raz nie stanęłam na desce. Wcześniej widziałam tylko grupę napaleńców, którzy wspinają się na górę, aby móc zjechać z niej na kawałku drewna, ryzykując własnym zdrowiem, czasami nawet życiem. Nie dostrzegałam w tym większego sensu. Jakoś nie kalkulowało mi się, jaki zysk z tego mają, że opłaca im się narażać na takie niebezpieczeństwo. I po co? Dla tych kilku minut szalonego pędzenia w dół z zawrotną prędkością? Zrozumienie przyszło dużo później i było dziełem przypadku. Przypadku, który nosił imię Laura.
     Laura była niziutką, trzynastoletnią blondynką o dużych, niebieskich oczach, długich, falowanych włosach oraz uroczym uśmiechu. Przecudny szkrab. Aniołek. Tak, mówiła o niej moja mama. Zachwycała się jej urodą za każdym razem, gdy kuzynostwo przyjeżdżało do nas z Warszawy na okres ferii. A przyjeżdżali, co roku, jak typowe słoiki! Nie, nie byłam złośliwa. Ta cecha nigdy nie stanowiła części mojego charakteru. Łatwowierność, wybujała wyobraźnia czy chora ambicja - owszem, ale nie złośliwość. Starałam się być uprzejma dla wszystkich, nawet w towarzystwie ciotki Hani i uroczej Laurki, ale nie zawsze mi to wychodziło. Po prostu ich obecność budziła we mnie najgorsze instynkty mordercy, o które nigdy bym samą siebie nie podejrzewała. To nie tak, że urodziłam się jako aspołeczny typ, nienadający się do funkcjonowania w społeczeństwie. Fakt, bardziej ceniłam spokój i zacisze własnego pokoju, niż głośne imprezy, na których alkohol przelewał się litrami, ale też nie stroniłam od ludzi. Nie uciekałam przed kontaktem z nimi, panicznie szukając sobie kryjówki. Oczywiście czasami zdarzały się wyjątki, bo przecież niemożliwością jest, aby każdego człowieka od razu pokochać wielką, bezinteresowną miłością. Rodzina od strony mamy stanowiła właśnie ten piekielny wyjątek. Czasami po prostu nie potrafiłam już wytrzymać tej ciągłej paplaniny, bezustannego doszukiwania się różnic między mną a Laurą, krytykowania moich niedoskonałości i tego przechwalania się osiągnięciami "Aniołka". Bo Laurka to, bo Laurka tamto... Nie, nie byłam zazdrosna. Bo i o co? Sama posiadałam wiele sukcesów naukowych na swoim koncie, które wystarczająco mnie satysfakcjonowały. A sport? Gimnastyka artystyczna? Sztuka? To było mi niepotrzebne. Całą swoją uwagę skupiłam na maturze, której widmo powoli zaczynało zaglądać do mojego życia. Jako uczennicy ostatniej klasy liceum, zależało mi, aby zdać ją jak najlepiej. Tylko to mogło zapewnić mi dobry start i ułatwić dostanie się do wymarzonej szkoły, a zarazem opuszczenie tej małej, zapomnianej przez cały świat wioski, o której przypominano sobie dopiero w zimowym sezonie. Dokonania Aniołka wcale mnie nie obchodziły. Jednak nie mogłam nagle ogłuchnąć, gdy ciotka przy wspólnym śniadaniu rozpoczynała swoje pieśni pochwalne, wychwalające dziecinę pod niebiosa.
- Laurka to takie ambitne dziecko - powiedziała z uśmiechem, nakładając sobie na talerz kolejnego tosta. Jak na mój gust o jednego albo dwa za dużo, biorąc pod uwagę dźwięki, które wydawała drewniana ława, na której kobieta siedziała. Zastanawiałam się, ile jeszcze wytrzyma leciwe drewno, zanim się zbuntuje i pęknie. To byłaby dopiero zabawa. - Nie wiem czy wam opowiadałam, ale w tym roku postanowiła, że nauczy się jeździć na snowboardzie! Jazda na nartach przestała ją już ciekawić i chce spróbować czegoś nowego. Nic dziwnego, przecież ona jest taka bystra! Wciąż szuka nowych wyzwań!
     Przewróciłam oczami, nie starając się nawet kryć z własnymi odczuciami, czym zasłużyłam sobie na mordercze spojrzenie matki. Jednak ciocia Hania nie zwróciła na to uwagi. Była za bardzo skupiona na pochłanianiu całej zawartości naszej lodówki, żeby przejąć się gestami takiej nic nieznaczącej, szarej myszki, za jaką mnie uważała. 
- Świetnie trafiłyście - podjęła moja mama z wielkim, udawanym entuzjazmem. - W końcu mamy tutaj najlepsze stoki i najlepszych instruktorów. Chłopak od Juszczyków chętnie pokaże małej podstawy, a resztę sama doszlifuje. Jest taka zdolna! Jak chcesz, Haniu, mogę podejść po pracy do Rafała i poprosić, aby Mateusz albo ten jego zabawny kolega się nią zajęli. To dla mnie żaden problem!
     Uśmiechnęłam się, starając ukryć poirytowanie. Mama - wielką znawczynią sportów zimowych! Co z tego, że zawsze prychała na tatę, gdy ten próbował obejrzeć w spokoju skoki narciarskie? Skoro ciocia Hania tego wymaga, trzeba zmienić nawet najstarsze nawyki i przyzwyczajenia. Trzeba polubić, coś czego się nie znosiło z całego serca.
- Asia też chętnie oprowadzi ją po mieście - kontynuowała rodzicielka, nie zważając na moje nieme protesty i błagania.
- Przecież ona zna miasto - burknęłam, nagle tracąc apetyt. Nie chciałam tracić czasu na bawienie się w przewodnika dla smarkuli, skoro w moim pokoju czekały na mnie stosy podręczników, z którymi musiałam się zapoznać przez weekend. Przecież nie wszyscy rozpoczynali ferie w tym samym czasie. Moje zaczynały się dopiero za tydzień, o czym mama zdawała się zapomnieć.
- Asiu, nie marudź. Zjedz śniadanie i pokaż Laurusi, gdzie mają swoją wypożyczalnię Juszczykowie. Wyręczysz ciocię, a przecież to nie zajmie ci dużo czasu. Może Mateusz znajdzie dla niej chwilkę, a jak nie, to porozmawiam z jego ojcem, żeby polecił nam kogoś innego, ale równie dobrego. Bo wiesz, Haniu, ten chłopak jest naprawdę niesamowity. Bierze udział w różnych konkursach i...
     Wyłączyłam się, uznając, że nic tu nie osiągnę. Wstałam od stołu, wstawiłam naczynia do zmywarki i opuściłam kuchnię, nie chcąc dłużej słuchać bezsensownej gadaniny. Byłam już połowie drogi do swojego pokoju, gdy dogoniła mnie Laura. Z proszącym wzrokiem pokrzywdzonego psiaka złapała moją dłoń.
- To pójdziesz ze mną? Tak ładnie proszę! Mama nie będzie miała dzisiaj czasu, a mi bardzo na tym zależy! - Westchnęłam, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów, dzięki którym mogłabym się wykręcić od tego niewdzięcznego zadania. Gdy kiwnęłam głową, dziewczynka wydała piskliwy okrzyk radości, a kilka minut później już zmierzałyśmy w kierunku wyciągów i małej, drewnianej chatki, z której lokalizacją musiałam zapoznać Laurę. 
     Dziewczynka śmiało wybiegła do przodu, podczas gdy ja marudnie stawiałam każdy kolejny krok, uważając, aby nie poślizgnąć się na zwodniczym śniegu, pod którym krył się twardy lód. Było to nawet zabawne. Przecież jako rodowita mieszkanka gór powinnam poruszać się po tym białym cholerstwie z wyuczoną gracją. Tymczasem swoim chodem pewnie bliżej było mi do pingwina. 
- To tutaj - obwieściłam, gdy w końcu dotarłyśmy do celu swojej wędrówki. Zatrzymałam się przed budynkiem, z nieufnością przyglądając się oblodzonym schodom, po których wspinała się już dziewczynka. Wcale nie miałam zamiaru tam wchodzić. - Widzisz, wcale nie tak trudno tu trafić. Idąc od nas, kierujesz się prosto, potem skręcasz w prawo i wychodzisz na główną dróżkę, którą podążasz już cały czas prosto. Dochodzisz tutaj. Wracasz w odwrotnej kolejności. Dasz radę.
- A ty? - spytała Laura, zerkając na mnie przez ramię. Gdy tylko spostrzegła, że próbuję wycofać się niezauważalnie, natychmiast pojawiła się przy moim boku ze swoją proszącą miną. - Asiu, chodź ze mną! Ty ich znasz, a ja będę czuła się nieswojo!
- Wcale ich nie znam - zaprzeczyła, potrząsając głową. Idiotyczne, ciemne loki zafalowały wokół mnie, przysłaniając pole widzenia. - Oni też mnie nie znają i wolałabym, żeby tak zostało. 
     Wcale nie przesadzałam, nie miałam ochoty być kojarzona z idealną, nieomylną i genialną Laurką. Gdybyśmy prowadzili pensjonat, natychmiast wmówiłabym wszystkim, że dziewczynka jest tylko jednym z naszych gości. Może by uwierzyli, zwłaszcza, że nie byłyśmy do siebie absolutnie podobne. Mimo pokrewieństwa, nie posiadałyśmy podobieństw ani w wyglądzie zewnętrznym, ani w charakterze. Ona wdała się w swoją matkę, a ta z kolei bardzo przypominała swoją siostrę. Ja odziedziczyłam więcej cech po ojcu - intensywnie zielone oczy i te cholerne, ciemnobrązowe włosy, które żyły swoim życiem. Nigdy nie chciały układać się tak, jak powinny. Laura była świetną aktorką. Udawała, że jest nieśmiała, bo uważała, że jest to urocze. Tak naprawdę była otwarta, wesoła, łatwo łapała kontakt z innym człowiekiem. Mi przychodziło to dużo trudniej. W przeciwieństwie do kuzynki, nie potrafiłam prawidłowo ocenić intencji pozostałych ludzi, a przez to stawałam się łatwowierna, wręcz naiwna. Przez lata starałam się coś zmienić, ale wyszło mi to tylko na gorsze. Stałam się nieufna, wszystko musiałam obejrzeć tysiąc razy, zanim postanowiłam uwierzyć. W ten sposób ograniczyłam swoje życie towarzyskie do niezbędnego minimum. Postanowiłam się nie angażować. Dlaczego, więc znowu uległam? Nie byłam pewna. Zdobyłam się tylko na krótkie westchnięcie, z powrotem kierując się w stronę wypożyczalni. 
- Masz chociaż pieniądze? - spytałam, przytrzymując metalową klamką, jakby próbując odwlec, to co nieuniknione. - Nie zamierzam poświęcać swoich oszczędności. Zbieram na własne auto. 
- Nie będziesz musiała ich wydawać, Asiu - obiecała dziewczynka, uśmiechając się swoim najładniejszym uśmiechem, po czym pchnęła drzwi i obie znalazłyśmy się w środku.
     Pomieszczenie nie było duże, jednak nie sprawiało klaustrofobicznego wrażenia. Było podzielone na dwie części - jedną stanowiła przestrzeń dla klientów, gdzie mogli zostawić oni swoje obuwie, a w drugiej, oddzieloną ladą, przechowywano całe wyposażenie. Gdy tylko przekroczyłam próg chatki, poczułam dziwną woń, będącą mieszanką mokrego drewna i chemii, używanej zapewne do konserwacji sprzętu. Nasze przybycie obwieścił mały, złoty dzwoneczek umieszczony nad wejściem, jednocześnie zaprzepaszczając moją szansę na ucieczkę. Swoim radosnym brzdękiem zwrócił na nas uwagę jasnowłosego chłopaka siedzącego w kącie przy kasie, z laptopem na kolanach  Chłopak obdarzył nas zaciekawionym spojrzeniem, odrywając się od swojego zajęcia. Kiwnęłam mu nieśmiało głową, a on odpowiedział uprzejmym uśmiechem. Musiał to być syn właściciela. Nie znałam starego Juszczyka, ale z opisu, który podała mi matka, wychwyciłam pewne podobieństwo między mężczyznami. Poza tym chłopak był za młody, aby cały dobytek mógł należeć wyłącznie do niego. Uznałam, że nie jest o wiele starszy ode mnie. 
     Laura śmiało przemaszerowała przez środek sali i opadła z wdziękiem na drewniane ławki, ustawione pod oknem, jakby robiła to codziennie. To tyle jeżeli kiedykolwiek chodziło o wstydliwość. Równie dobrze mogła wejść tu sama, a moje towarzystwo było jej zbędne. Jednak teraz było za późno, aby się wycofać. Chcąc nie chcąc poszłam w jej ślady, w myślach przeklinając samą siebie. 
- Cześć, jestem Mateusz. W czym mogę wam pomóc? - zapytał blondyn, wychodząc za lady i podchodząc do nas. Laura obdarzyła go kolejnym, uroczym uśmiechem i zalotnie zatrzepotała długimi, ciemnymi rzęsami. Głupia gówniara. 
- Poprosimy o dwie deski z butami oraz wiązaniami. O, i dwa kaski! - odezwała się, mrugając do mnie porozumiewawczo. Zrozumiałam, co dziewczynka zamierza, dopiero, gdy spytana przez Mateusza, grzecznie podałam numer swojego obuwia. Gdy chłopak oddalił się na zaplecze, by znaleźć odpowiedni ekwipunek, zwróciłam się w jej stronę.
- Oszalałaś? Ja nie jeżdżę! - syknęłam gniewnie. W głowie mi się nie mieściło, że kuzynka mogła wkręcić mnie w coś podobnego i to bez mojej wiedzy, a tym bardziej zgody. Złość buzowała w moich żyłach, domagając się wyzwolenia. Najchętniej nawrzeszczałabym na dziewczynę lub wytargała za te jasne kłaki, ale nie mogłam zrobić ani jednego, ani drugiego. Pozostawało mi jedynie mordować ją swoimi spojrzeniami.
- Jeździsz, tylko jeszcze o tym nie wiesz - zaśmiała się, znacząco poruszając brwiami. Jednak widząc moją pochmurną minę, westchnęła. - No daj spokój, trochę zabawy ci nie zaszkodzi. Nie możesz być całe życie taka poważna. Poza tym to ja płacę, więc co ci szkodzi? No chyba, że masz cykora? 
- Nie! Zupełnie nie o to chodzi, ale nigdy nie namówisz mnie, abym tak się wydurniała! Poza tym w domu czekają na mnie książki, na poniedziałek muszę nauczyć się mnóstwa tematów. - Za wszelką cenę starałam się znaleźć logiczne wytłumaczenie, które pozwoliłoby mi zrezygnować, nie stawiając mnie w roli tchórza. 
- Daj spokój, Asiu. Poradzisz sobie - zakończyła dyskusję dziewczynka, a chwilę potem wrócił do nas Mateusz, niosąc dwie pary ciężkich butów. 


     Nigdzie indziej nie odnajdywałem takiego spokoju, jak wysoko w górach. Wiele metrów nad poziomem morza nie docierały do mnie nawet najgorsze demony przeszłości, które na co dzień szeptały mi do ucha, wypominając wszystkie błędy i potknięcia. Poza głównym szlakiem byłem sam. Tylko tam dostawałem taką możliwość, nigdzie indziej. Bez ludzi i bez tej ich fałszywej szczerości. Cholernej obłudy. Idiotycznej delikatności. Pieprzonego poczucia winy. I po co to wszystko? Dlatego, że powiedziałem, coś niewłaściwego w nieodpowiedniej chwili? Żeby tylko jeden raz! Słowa miały wielką moc, a ja nigdy nie uważałem. Raniłem nimi ludzi i czułem się z tym świetnie. Wręcz doskonale! W końcu ktoś kiedyś też ze mnie zakpił. Mogłem śmiało robić to samo. Gdyby tylko to cholerne sumienie odpuściło, wreszcie zrozumiało, że do mnie nie dotrze żadne racjonalne tłumaczenie. Byłem złym człowiekiem i nie posiadałem swojej dobrej strony, do której mogłoby się odwołać czy kierować te wzruszające przemowy, nieustające błagania o poprawę. Ta wersja mnie przepadła, odeszła razem z Nią. I dobrze, nigdy Jej nie potrzebowałem.
     Sumienie było uparte, ale ja również mu nie ustępowałem. Odpłacałem pięknym za nadobne, aż w końcu znalazłem na nie właściwy sposób. Zgubiłem je w górach. Między trasami. Wysoko. Przynajmniej tak mi się wydawało. Mknąc wzdłuż stoku, zostawiałem za sobą wszystkie złe myśli. Bum. Nie ma jednej. Bum. Nie ma drugiej. Umykały z mojej głowy, jak śnieg bryzgający spod rozpędzonej deski. Nim zdążyły się pozbierać, ja byłem już przed nimi. Prześcigałem własne wspomnienia, zostawiając je daleko w tyle. Nie, nie zostawiałem. To było niewykonalne i dobrze o tym wiedziałem, ale mogłem chociaż sprawić, że mój mózg przestawiał się na całkiem inny tryb. Tryb sportowca, skupionego tylko na utrzymywaniu równowagi, omijaniu przeszkód czy czerpaniu radości z samej jazdy, z tego niewyobrażalnego pędu. Adrenalina całkiem uderzała mi do głowy, a podsycała ją świadomość, że upadek przy tej prędkości nie zakończyłby się tylko złamaniem ręki czy nogi. To było jak uzależnienie. Dlatego nie zwalniałem. Chciałem być szybszy nawet od własnego cienia, prześcignąć go i zgubić. Skupiłem się na tym, co przede mną, a wspomnienia niespodziewanie zaatakowały od tyłu. Znalazły otwartą furtkę i rzuciły się na mnie, kpiąc i szydząc. Siekały moje serce na tysiące drobnych kawałeczków, przypominając o tym, co było kiedyś. Zwolniłem. Pozwoliłem, aby dogoniły mnie wszystkie. Skoro zostałem odnaleziony nawet tutaj, już nigdzie nie osiągnąłbym spokoju. 
     Mogłem próbować uciekać dalej, miałem na to siłę, ale wiatr nadal przynosił do moich uszu jej kojący głos, którym tak cicho i zmysłowo wypowiadała moje imię - tylko ona robiła to w taki sposób, że nie miałem ochoty poprawiać, gdy używała jego pełnej, znienawidzonej przeze mnie formy. Owiewał moje ciało, przypominając niepewny dotyk jej drżących rąk. Jej pocałunki. Z utęsknieniem na nie czekałem, wracając z każdego zgrupowania. Właśnie u niej, nie u najbliższych przyjaciół, szukałem ukojenia po porażkach i z nią dzieliłem się radością po wszystkich zwycięstwach. W tamtym dniu też chciałem razem z nią świętować swój pierwszy, poważniejszy sukces. Byłem taki naiwny! Cieszyłem się, jak głupi z miejsca na pudle wywalczonego w OSCYP Snowboard Contes. W końcu są one uznawane za największe zawody w Polsce. Odbywały się, co roku w mojej rodzinnej miejscowości, ale dość długo nie mogłem się zdecydować na udział w kwalifikacjach. Wolałem doszlifować umiejętności, odkładając start na kolejny, przyszły rok. Robiłbym uniki pewnie jeszcze przez kilka lat, gdyby inicjatywy nie przejął Maniek, wciskając mi do ręki odpowiednie formularze. Po wielu kłótniach i negocjacjach je wypełniłem, choć nie liczyłem na zbyt wiele. Nigdy się nie spodziewałem, że może się to skończyć w tak cudowny sposób, zdobyciem drugiego miejsca. Debiutant! Drugie miejsce! Nie lada gratka dla takiego amatora, jakim wtedy byłem. W najśmielszych snach nie odważyłem się o tym nawet marzyć. Ba, nie wierzyłem w to przez cały przebieg konkursu. Obserwowałem poczynania starszych kolegów, zastanawiając się, jak bardzo się wygłupiłem swoim występem. Jednak, gdy ogłosili końcowe wyniki, oszalałem z radości. Panda i Maniek też szaleli. Słyszałem ich okrzyki euforii z daleka. Idioci. Moi idioci. To oni pierwsi dobiegli do mnie ze swoimi gratulacjami. Później przyjmowałem jeszcze wiele, innych słów uznania, nie rozróżniając za bardzo osób, które je wypowiadały. W tamtym momencie ktoś mógłby proponować mi kontrakt, a ja i tak bym go olał. Szczęście mnie otumaniło. Jednak resztkami myśli byłem przy Niej, bo wtedy tak naprawdę chciałem być tylko z nią. Szukałem jej wzrokiem wśród tłumów gapiów i reporterów. Nadaremnie, jak dowiedziałem się potem. Miała przyjść, ale nie przyszła. Nie kibicowała. Nie trzymała kciuków. Nie rzuciła mi się na szyję, jak dziewczyny innych zawodników. Gdy ja walczyłem, ona pieprzyła się z innym. Wyznała mi to prosto w oczy, kiedy następnego dnia spytałem o powód nieobecności. Nie czuła skrępowania czy poczucia winy. Widziałem, że dobrze się bawiła, uświadamiając mi, że między nami to już koniec. Śmiała się, widząc niedowierzanie i idiotyczne cierpienie, które zamigotało w moich oczach. 
     Zatrzymałem się gwałtownie, wyrzucając z głowy tamte raniące wspomnienia. Nie chciałem do tego wracać, jednak było za późno. One i tak zrobiły już swoje. Miękko opadłem na świeży, jeszcze nie do końca wyjeżdżony śnieg i ukryłem twarz w dłoniach. Nie mogłem jechać dalej, kiedy całe moje ciało drżało z tłumionych emocji. Musiałem się ich pozbyć, najlepiej wyżywając się na przypadkowej osobie, jak robiłem to niezmiennie od dwóch lat.


27 komentarzy:

  1. O.o oni chociaż mają śnieg xd u mnie już zdążył stopnieć. a zresztą góry to góry nie? ja niestety mieszkam za daleko nich. taaa lubię góry, ale nart już nie. niestety. złe wspomnienia ot co.
    W sumie nie zazdroszczę Asi kuzyneczki. najgorsze, co może być to porównywanie do innych. ja zawsze byłam porównywana albo do córki koleżanki moich rodziców, albo do mojej młodszej siostry. na całe szczęście już moim rodzicom to minęło, bo nie wiem czy bym to wytrzymywała. a na całe szczęście moje kuzynostwo albo jest za tępe w szkole, albo za małe, aby mnie do nich porównywać xd
    matura. och ta straszna matura. na całe szczęście dopiero za rok... chociaż nie wiem czy to tak dużo. nie ce!!!!
    ta Laura to takie parszywe małe coś. grrr. pewnie zrobiła to wszytko, aby pokazać Aśce, że szybciej jest wstanie się wszystkiego nauczyć i że jest lepsza. nie trawię takich ludzi.

    obyczajów, obyczajówką, ale i tak uwielbiam Twoje opowiadania. w sumie to Ci się przyznam po kryjomu, że sama mam zamiar niedługo takie napisać, ale to dopiero po zakończeniu Księżniczki ;>
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za to, że postanowiłaś tutaj do mnie wpaść ^^
      U mnie śnieg był do dzisiaj, potem słońce przyświeciło i niewiele go zostało. No, ale stoki są też sztucznie naśnieżane, więc tak źle nie jest :D Ja nart też nie lubię, ale deskę kocham całym swoim serduszkiem. Nieźle się w to wciągnęłam.
      Asia łatwego życia z kuzyneczką nie ma ^^ Tutaj na jaw wyszła moja niechęć do dzieci. Sama mam taka "Laurkę" u siebie w rodzinie. Nie cierpię jej i choć przed wujostwem się do tego nie przyznam, to chociaż w opowiadaniu mogę się wyżyć, haha :D
      U mnie też matura za rok, bo chodzę do czteroletniej szkoły. Brr. I matura, i egzamin zawodowy. Stresik niezły, ale co tam. Skoro egzamin na prawko przeżyłam, to z maturą też sobie poradzę, haha.
      Co do intencji Laury to za bardzo się nie pomyliłaś, ale to dopiero w przyszłym rozdziale.
      Ja ci powiem, że się chyba zestarzałam xD Bo dużo fajniej pisze mi się tą obyczajówkę, niż fantasy, chociaż to ono grało do tej pory najważniejszą rolę w mojej twórczości. Ooo, planujesz coś nowego? ^^ Już nie mogę się doczekać, mam nadzieje, że dasz mi o tym znać.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. U mnie w sumie też jeszcze trochę go zostało, ale głownie jest strasznie brudny więc nie ma nawet z niego pożytku.
      z górami miała niezbyt miłą przygodę, a szczególnie z nartami. nie wiem, może kiedyś znów odważę się wrócić na stok, ale na razie się nie zapowiada.
      ty chociaż masz już prawko za sobą. ja dopiero we wrześniu będę mogła zacząć kursy. już się boję. brrr
      a planować, to na pewno paluję. mam nawet dużo pomysłów, ale za mało czasu xd i na pewno cię o tym powiadomię, a jak nie osobiście to chociaż przez epilog na Księżniczce. o ile się pojawi xd
      Życzę weny!

      Usuń
  2. Trafiłam tutaj całkiem przypadkowo, ale zostanę na dłużej :) Opowiadanie bardzo mi się podoba. Irytuje mnie Laura. Może nic takiego nie zrobiła, ale nie trawię dziewczyny i już. Adrenalina. No cóż, kto jej nie kocha?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Laura ma to do siebie, że irytować musi ^^ To jeszcze nie wszystko na co ją stać, o czym wkrótce się przekonacie. No, a adrenalina potrzebna jest każdemu, chociaż może nie każdy o tym wie.
      Do ciebie oczywiście wpadnę, ale najprędzej jutro, jak uwolnię się spod natłoku obowiązków. Obiecuję!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jeej *.* Tyle obyczajówek *.* Nawet nie wiesz, jak bardzo kocham ten gatunek. Podczas gdy wszyscy wychowali się na Harrym Potterze, ja czytałam książki, w których opis procesu sądowego zajmował jakieś 200 stron xD Jestem dziwna, wiem xd Ale po prostu tak mi miło, gdy w blogosferzy tworzy się tyle opowiadań o tematyce obyczajowej. Jednak a propos samego opowiadania...
    Choć sama mam dwie "lewe nogi" xd i ledwo potrafię jeździć na łyżwach, nie wspominając już o nartach, podziwiam ludzi, którzy robią podobne rzeczy.
    Już na pierwszy rzut oka widzę, że Asia jest postacią bliską mojemu sercu, jeśli oczywiście chodzi o charakter. Tak samo jak ja, nie lubi spotkać rodzinnych, stroni od ludzi i często siedzi z nosem w książkach. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo ją polubiłam, w odróżnieniu od Laury. Ja tam lubię dzieci, o ile te nie sprawiają kłopotu ^^ a bywa różnie.
    Prolog mnie zaintrygował. Przypuszczam, że przedstawiłaś nam przyszłe wydarzenia, jednak mogę się mylić. Czyżby tajemniczym Alkiem był mężczyzna, z którego perspektywy pisałaś drugą część rozdziału? Cały czas zastanawiam się nad czasem akcji poszczególnych scen, niesamowicie mnie to ciekawi.
    Rewelacyjnie oddałaś uczucia bohaterów, zwłaszcza w końcówce postu. Widać, że chłopak podchodzi z wielką pasją do tego, co robi. Snowboard pozwala mu na chwilową ucieczkę od świata, choć mimo wszystko nie potrafi odciąć się od wspomnień.
    Jak już mówiłam, jestem zaintrygowana tą historią. Pisz szybko, życzę Ci dużo weny i pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję! :*
      Myślałam, że mnie pogonisz z tym moim nowym pomysłem. Widocznie ferie źle na mnie działają, bo wena nie dość, że mnie nie opuszcza i zachęca do pisania, to właśnie jeszcze pomysły w mojej głowie mnożą się, jak przysłowiowe króliki.
      Ja się wychowałam i na HP, i na zwykłych obyczajówkach ^^ Czytałam wszystko i chłonęłam, jak gąbka. Do dziś to mi zostało i mama często się drze, że mam więcej książek, niż ubrań, haha (ej, ale to wcale nie jest prawda! xD )
      Ja jazdę na desce kocham całym serduszkiem i z utęsknieniem czekam na zimę, aby tylko móc ją wyciągnąć ze strychu ^^
      Chociaż nie przepadam za żeńskimi bohaterkami, to postać Asi przyznam, polubiłam. Ma wiele moich cech i z łatwością się z nią utożsamiam, więc pisanie z jej perspektywy, przynajmniej tego rozdziału było samą przyjemnością. Laura to całkowite przeciwieństwo Aśki. Jest małym diabełkiem, który jeszcze nie raz pokaże różki w tym opowiadaniu.
      Faktycznie, opisane w prologu wydarzenia są nieco oddalone przyszłościowo od tego, co dzieje się w rozdziale pierwszym. Sukcesywnie będę do tego dążyć. Pewnie nie powinnam ci tego zdradzać, ale powiem ci, że masz rację. Drugim, głównym bohaterem tego opowiadania będzie Alek, którego perspektywa już się tutaj pojawiła.
      Uczucia ^^ Ja uczucia zawsze i wszędzie wciskam, więc ta obyczajówka też będzie w nie obfitować. Niestety albo stety, jak już tam chcecie :D
      Alek to rzeczywiście chłopak przywiązujący ogromną wagę do swoich pasji, ale także postać z przeszłością, które tak bardzo lubię ^^
      Jeszcze raz dziękuję, również życzę ci mnóstwa weny i pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Cieszy mnie, że masz tyle pomysłów.
      Ferie faktycznie mają jakiś dziwny wpływ na człowieka. Ja napisałam najdłuższy rozdział w życiu, co serio mnie zdziwiło, bo zazwyczaj staram się być oszczędna w słowach.
      Ja jakoś nigdy nie zabrałam się za fantastykę, jeśli nie liczyć książki "Małgosia contra Małgosia", która mnie w zupełności pochłonęła jakieś dobre sześć lat temu, ale w tej powieści głównym wątkiem i tak było życie zwykłej nastolatki, choć takiej, która przeniosła się w czasie.
      Oj, podziwiam. A śnieg póki co nie chce przyjść, przynajmniej u mnie.
      Ja nie potrafię wczuć się w męskie postacie, choć lubię je w opowiadaniach. W Twoim polubiłam zarówno Asię jak i Alka (cieszę się, że miałam rację)
      Jasne, że "stety" :D

      Usuń
  4. Intrygujący rozdział, który sprawia, że czytelnik chce więcej, a w jego głowie tworzą się miliony pytań. Mój eksploduje chyba xD
    Naprawdę, cudowny początek historii. Mam teorię, że Asia będzie dziewczyną Aleka, ale mogę się mylić C:
    Czekam z niecierpliwością!
    Soph.
    http://prawdazmieniawszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Jakoś nie potwierdzę ani nie zaprzeczę tej twojej teorii ^^ Wszystko się w końcu wyjaśni, potrzeba tylko troszkę czasu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Jejku, świetnie piszesz :) Kurde, zaciekawiłaś mnie tą historią. I wiesz co, mała żmija z tej Laury, zawsze musi osiągnąć swój cel. No ale w tym przypadku to chyba dobrze na tym Asia wyszła. Świetnie opisałaś uczucia tego chłopaka, jestem pod ogromnym wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział, bo po przeczytaniu prologu i pierwszego rozdziału czuję wielki niedosyt ;)
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam na mojego drugiego bloga:
    http://done-with-the-wind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo się cieszę, że postanowiłaś tutaj wpaść.
      Laura ma to do siebie, że istnieje po to, żeby ludzi denerwować i demotywować. W końcu nie każdy lubi być uświadamiany jak wiele nie potrafi. Zapewniam, że nie miała w zagonieniu Aśki na stok żadnych czystych intencji, ale w sumie masz rację. Asi wyszło to na dobre, co nie ucieszy zbytnio Aniołka ^^
      A kolejny rozdział już niebawem. Na twój drugi blog też postaram się zajrzeć w niedługim czasie.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Każda pora roku ma swój urok. Ja jak dziecko oczekuje pierwszego śniegu, ale przyznam że jak ta 'zimna pora' się przeciąga to mam ją po dziurki w nosie i marzę jedynie o wiośnie :) Cóż ... zabawne że Asia odkryje swoją pasję dzięki idealnej kuzynce :D Tak się wzbraniała, nie chciała z nią iść, a tu proszę ... rozpocznie naukę wraz z nią. Zazwyczaj takie przypadki doprowadzają do najlepszych wrażeń :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Cóż, ja też co roku nie mogę doczekać się zimy. To moja ulubiona pora roku, choć gdy zaczyna bardziej przypominać taką ciapowatą jesień, to wolę uciekać od niej jak najdalej.
      Laurka jednak na coś się przydała - bez dwóch zdań. Przez nią Asia pierwszy raz stanie na desce i... w sumie zobaczycie same ;)
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  7. Po pierwsze: chciałam Ci bardzo podziękować za komentarz, który zamieściłaś na moim blogu :) Thei odmienia się właśnie w ten sposób, nie będę biła ;) ja jestem trochę taka jak ona: zima to dla mnie pora roku, w której mogę wciągnąć na nogi moje ukochane glany, ale nic więcej. Żadne narty, żaden snowboard... Próbowałam wiele razy, ale to nie dla mnie. Za szybko się nudzę. Mimo to, kibicuję skoczkom - na nich mogę patrzeć i nie będzie mi przeszkadzało zimno, gdybym mogła kibicować im na żywo, a nie tylko przed telewizorem :) Sandra - cóż, Sandra to czarny charakter i nie dziwię się, że nie zapałałaś do niej sympatią.
    A teraz do rzeczy: Twój blog z miejsca ląduje u mnie w zakładkach, na pierwszym miejscu. Sam prolog bardzo mi się podobał. Niesamowicie działa na wyobraźnię prostota opisu sytuacji: tak po prostu, jest sobie czwórka ludzi, "ja, ty, Panda i Maniek", ale czuć, że jest między nimi coś magicznego, że darzą się naprawdę głęboką przyjaźnią. Zastanawia mnie Alek - dlaczego postąpił tak samolubnie? Co go do tego skłoniło? Wydaje się, że zranił wszystkich swoich bliskich tym nagłym zniknięciem.
    Pierwszy rozdział - bajka. Zwłaszcza podział na dwa osobne punkty widzenia zadziałał tutaj bardzo dobrze. Zazdroszczę Asi, że ma kogoś takiego jak Laura, mimo tego, że ona nie wydaje się specjalnie zadowolona z tego faktu.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć: czekam na następny i życzę dużo, dużo weny :)
    pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiły komentarz i w ogóle za to, że postanowiłaś tu do mnie wpaść! ^^ Twoje opowiadanie również ląduje u mnie z zakładkach, bo jest naprawdę świetne. Z marszu polubiłam twoich bohaterów i możesz być pewna, że będę śledzić ich dalsze losy.
      Cieszę się, że moje opowiadanie ci się spodobało. Sama historia nie będzie za bardzo skomplikowana, a jednak postaram się ukazać w niej coś pięknego, bo między innymi siłę przyjaźni i... uczucia. Tak, tak - bez miłości nie mogłoby się tutaj obejść. Zresztą już się ukazała, tylko w tej najgorszej, nieszczęśliwej formie.
      Alek to trudny typ, ciężki do rozgryzienia. Trochę jak kot, który chadza swoimi ścieżkami. Los go troszkę doświadczył i chociaż znalazł sobie sposób na raczenie ze smutkiem to jednak nie tak łatwo pozbyć się wspomnień. Jednak akcja z prologu ma też nieco inne wytłumaczenie, ale ujrzy ono swoje wyjaśnienie dopiero pod koniec opowiadania. Więc trzeba uzbroić się w cierpliwość :)
      Asia nie docenia Laurki, a Laura też nie działa specjalnie na korzyść kuzynki. Są zbyt różne, aby mogły się ze sobą dogadać. Młodsza z nich jeszcze nie raz pokaże na co ją stać.
      Również życzę mnóstwa weny!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Wreszcie komentuje, przepraszam;)
    Zafascynowały mnie losy bohaterów, a już najbardziej wyznania tego biednego chłopaka... Jest w sobie strasznie zagubiony, co więcej już w
    prologu zdradziłaś nam, że ukochany sport w
    połączeniu z jakimiś wewnętrznymi problemami-
    być może właśnie rozstaniem z Asią będzie dla
    niego zabójczy... Niestety, są takie chwile, w
    których chcielibyśmy być sami, a ludzie pchają się
    wręcz na siłę do pomocy...
    Sama Aśka ma widać bardzo mocny charakter, wścieka ją nawet dziecko. Przyznam Laura to taka mała żmijka- świetne określenie- rozpuszczony przez całą rodzinę, arogancki bahor. Ale Asia się go nie pozbędzie, więc zdrowa ignorancja byłaby najlepszym wyjściem. No chyba, ze mała zacznie nieprzyzwoicie mieszać...
    Pozdrawiam i czekam na więcej:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszam, to ja dziękuję pięknie za przemiły komentarz!
      Fakt, Alek trochę zagubiony jest, a jeszcze bardziej nieszczęśliwy. Szuka ukojenia w sporcie, co może i jest dobre, ale również niebezpieczne.
      Nie, nie Asia nie jest dziewczyną, która skrzywdziła chłopaka, ale też namiesza troszeczkę. Tak samo, jak Laura, która swoimi działaniami chce zaszkodzić, ale wprowadzi w życie swojej kuzynki zmiany na lepsze ;)
      Tylko, że mała tak szybko nie odpuści.
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  9. Przybywam i do Ciebie z komentarzem!
    Po pierwsze wybacz duszyczko, że tak późno, ale praca swoje robi. (Duszyczka skojarzyła mi się z Alexis ze "Strachu Nocy". Ja już chyba nigdy nie zapomnę o tamtym opowiadaniu, naprawdę! :D)
    Po drugie: ja naprawdę uważam, że jak na razie jest się czym pochwalić, jeśli chodzi o to opowiadanie. To jest taka typowa obyczajówka, tak? Chociaż raczej podciągnęłabym to też pod dramat. W końcu jeden z bohaterów umarł :) Na ogół nie czytam czegoś takiego, ale jak na razie mi się podoba. Oczywiście nie powiem, że jest SMBW, bo to dopiero prolog i pierwszy rozdział, ale i tak uważam, że jest bardzo dobrze. :) A dobre początki są najważniejsze, prawda? ;)
    Nie lubię Laury. Denerwuje mnie to dziecko. Po prostu jak widzę jej imię, to mam ochotę czymś rzucić. Mam nadzieję, że długo jej tutaj gościć nie będziesz, co? Ale z drugiej strony jeśli Laura by szybko zniknęła, to przygoda Aśki chyba by się za wcześniej zakończyła, co nie?
    Mateusz. Uwielbiam to imię. Znaczy, ja uwielbiam wszystkie imiona, które są inne, niż te pospolite Piotrki, czy Kamile. Arkadiusz, Mateusz, Norbercik, Dariusz. Po prostu nie są według mnie takie bez czuciowe. Mają to coś, co sprawia, że zazwyczaj wymawiam je w całej formie, a nie w skrótach :D
    Ale dość o imionach! Chodzi przecież o opowiadanie.
    Widzę, że także zdecydowałaś się na publikację opowiadania osadzonego w Polsce ! Jest! W sumie to na początku dziwnie się to pisze, prawda? Takie imiona... Niby spotyka się je na co dzień, ale mimo wszystko książek się takich nie czyta. Z czasem jednak człowiek się przyzwyczaja i dzięki temu jest w stanie pisać normalnie. Ja przynajmniej tak miałam, że pierwsze dwa rozdziały mi się dziwnie pisało. Dopiero od trzeciego jest luźniej, nie wiem, jak to z tobą jest ;)
    Tak czy inaczej trzeba pisać po polsku i w Polsce, bo przecież jesteśmy Polaczki! Można chociaż próbować, prawda? I potem rozpaczać, że nie wyszło :D

    Kurcze, tak opisujesz ten snowboard, że aż mam ochotę jechać w góry i sobie spróbować pojeździć. Co prawda prędzej bym na zawał zeszła, niż sama zjechała, ale mimo wszystko można pomarzyć, czyż nie? Jestem zachwycona tymi opisami, bo nadajesz snowboardowi jakąś taką magiczną moc, która pozwala na oderwanie się od rzeczywistości. Sprawia, że człowiek zapomina o całym świecie.
    I to, co zaprezentował nam (podejrzewa, że to Alek, ale głowy sobie uciąć nie dam!) Alek w drugiej części tekstu. No, naprawdę da się poczuć tego ducha sportu. Jego uwielbienie jest tak duże, że jeszcze bardziej chce mi się spróbować. Rany, mam nadzieję, że nic mi nie odbije, i nie pojadę. Bo się zabiję, a do 50-tki jeszcze mi trochę zostało...

    Ok! Nie marudzę już, bo staję się dragonem, jak Benedict Cumberbatch, kiedy nie nagrywa "Sherlocka". :D
    Pozdrawiam serdecznie! I oczywiście mega dużo weny!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej pięknie dziękuję za długaśny komentarz ^^
      Strach nocy? Mi też ciężko wyrzucić go z głowy! Zwłaszcza, że było to pierwsze w całości ukończone i chyba mogę powiedzieć, że udane opowiadanie. Mam nadzieję, że "Ostatni upadek" też uda mi się zakończyć pozytywnie.
      Cieszę się, że pozytywnie odbierasz ten początek! Celem Laury jest właśnie denerwowanie ludzi. Nie mogę jednak obiecać, że już się tutaj nie pojawi, bo pojawi się na pewno jeszcze nie raz. Ona jest takim zapalnikiem wszystkich wydarzeń, dobrych i złych. Chociaż tych pierwszych z całą pewnością niecelowo.
      Aśka ma dużo moich cech, a Mateusz z kolei mojego brata, który jest też apropo jego imiennikiem xD Jakoś łatwiej mi pisać, odnosząc się troszeczkę do realnego świata. Chociaż masz rację, na początku ciężko było mi się przyzwyczaić do polskiej rzeczywistości. Jednak teraz jest to bardzo przyjemne, zwłaszcza, że mogę to wiarygodniej opisać, bo sama znam te miejsce, prawie jak drugi dom, bo jestem w nich regularnie, co roku i to odkąd tylko pamiętam :D
      Jedź! :D Ja właśnie wróciłam ze stoku i choć nie mam siły, to gdyby znajomi mnie nie pogonili pognałabym na wyciąg jeszcze raz i jeszcze raz xD Naprawdę, ja gorąco wszystkim polecam, bo ten sport od pierwszej chwili skradł moje serce. Nie, dobra nie od pierwszej chwili. Na początku byłam przerażona i pamiętam mgliście, że mój pierwszy zjazd zakończył się zaplątaniem w siatce ochronnej xD Brat musiał mnie z niej długo wyplątywać xD Potem były jeszcze niezliczone upadki, także przy wyciągu xD Oj, ludzie mieli ze mnie polewkę te kilka lat temu. W sumie to tak myślę, spoglądając na napisaną już dwójeczkę i śmiać mi się chce, bo wplotłam w nią dużą dawkę swoich wspomnień xD Nie wiem czy jest to dobre xD
      Dla Alka snowboard jest ucieczką od problemów. Stanowi to samo, co dla alkohol dla innych. Wydawałoby się, że jest to lepsze wyjście i pewnie byłoby tak. Jednak we wszystkim trzeba zachować umiar, a Alkowi ten umiar gdzieś uciekł.
      Cóż, nie gadam więcej, bo zdradzę całą fabułę i tyle z tego będzie ^^
      W każdym razie jeszcze raz dziękuję i tobie też życzę mnóstwa weny.
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  10. Jejku, jaka Ty jesteś genialna.
    Naprawdę chylę czoła.
    Przeczytałam ten rozdział i prolog i jestem zachwycona, oczarowana, wzruszona i ... trochę mi smutno, bo jak rozumiem ten ostatni fragment to o Alku, a on ...
    Zapominam o prologu, zapominam o tym, bo to za bardzo boli.
    Ale wiedz, że jesteś potworem.
    Urzekła mnie ta historia o początku Asi ze snowboardem. Kto by pomyślał, że dziewczyna wkręci się w ten sport i zarazi pasją, właśnie przez denerwującą kuzyneczkę. A w ogóle to te opisy były przegenialne, uśmiechałam się cały czas.
    Juz nie wspominając o tej wzmiance o skokach narciarskich, za którą mam ochotę mocno Cię uściskać. Kochana <3
    A ten fragment Alka ... tyle emocji i uczuć. Tyle bólu. Sciskało mi się serce. Opisałaś to w taki sposób, znowu,że po prostu miałam łzy w oczach. Coś niesamowitego, że tak powiązałaś najpiękniejszy dzień jego życia, jakim niewątpliwie było drugie miejsce w tak waznej imprezie z zawodem miłosnym, który prześladuje go do dziś.I ...
    zapominam o tym prologu, bo znowu chce mi się płakać.
    Przepraszam za ten nieskładny komentarz, ale nie mogę pozbierać myśli. idę sprzątać, a Ty wiedz, że wielbię Ciebie i Twój geniusz.
    Geniuszu.
    Kocham <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochanie :* Tym swoim komentarzem wpędziłaś mnie w jakiś euforyczny nastrój, wiesz? Zresztą wszystkie twoje komentarze tak na mnie działają ^^
      Ja wiem, jestem potworem, a ci moi nieszczęśni bohaterowie zbyt łatwego życia nie mają, ale ciii... Nic nie mówię. Prolog to póki co dość odległa przyszłość, więc możecie o tym na razie zapomnieć ;) A później... Cóż, sama pewnie będę ryczeć jak głupia.
      Asia to taka uparta istotka, która potrzebuje wyraźnego impulsu do działania. W przypadku snowboardu była to irytująca Laurka. Tylko, że dziewczynka też działała zupełnie nieświadomie. Raczej chciała tutaj zaszkodzić, niż zadziałać na korzyść kuzynki. No, a wyszło, jak wyszło ^^
      Oj, skoki też się będą tu przewijać czasami i inne zimowe sporty ^^ Chyba za bardzo się w to wszystko wkręciła, ale cóż zrobić :D To nieuleczalne!
      A Aluś to taki okropny, ale też cudowny typ. Przynajmniej ja go uwielbiam, a mam nadzieję, że i was nie zrazi swoim zachowaniem w kolejnych kilku rozdziałach. Fakt, tamten dzień na długo zapadła chłopakowi w pamięci. Był tym, w którym wygrał, ale też jednocześnie przegrał coś bardzo istotnego.
      Jeszcze raz dziękuję, też cię kocham, haha :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Ojej! Ja nie wiem jak to się stało, że topiero teraz wpadłam na tego bloga. Dziewczyno, Twój styl jest oszałamiający! Piszesz tak lekko, że czytając czuję się jak na puchowej chmurce. Wszystkie odczucia bohaterów, wszystkie sytuacje i miejsca można sobie tak łatwo wyobrazić, że naprawdę jestem pod wrażeniem. Masz ogromny talent do ubierania zdarzeń w słowa.

    Czytając o tej całej Laurze aż się we mnie krew gotowała. Mam dwie ciotki, które zachowują się zupełnie tak samo jak jej mama. Bo moja córcia to, a moja tamto i tak przez kilka godzin, a mi się rzygać chce i najchętniej poszłabym nawet sprzątać! byleby tylko ich nie słyszeć. Nienawidzę takiego wychwalania się wszystkimi zdolnościami i osiągnięciami swoich dzieci. To lekko chore moim zdaniem, a na pewno mega wkurzające. Dlatego wcale się nie dziwię, że po wysłuchiwaniu takich teksów przez jakiś czas, Asia po prostu miała dość. Nawet we mnie się gotowało! I jeszcze ta uległość jej matki... Czy ona naprawdę za wszelką cenę chciała się podlizać? Jeju, jedna lepsza od drugiej.
    No, alez całej tej sytuacji jest jeden plus. Asia odkryła swoje hobby. Oczywiście jeszcze nie w tym rozdziale, ale wszystko na to wskazuje, więc wybiegłam lekko w przyszłość. Swoją drogą, zdziwiłam się, że Laura chce jej kupić deskę. Skąd ten pomysł w ogóle?:D

    Druga część tekstu mnie wgniotła w ziemie. Opis uczuć tego chłopaka, ten głos byłej dziewczyny niesiony przez wiatr i wiele innych zdań opisujących jego męczarnie były niesamowite! Nie mogłam się oderwać od tego tekstu. I bardzo dobrze go rozumiem. Miał prawo się wkurzyć w końcu ciężko poradzić sobie ze zdradą ukochanej osoby. Jeszcze jakby przeprosiła, żałowała... A ona co? Patrzyła na niego z pogardą. W jednej chwili świat się zawalił, wszystko co było ważne legło w gruzach. Nie dziwię się, ze chłopak czuje się przybity, wkurzony, załamany. Ale że od dwóch lat nie może sobie dać rady, to mnie dziwi.Co ta miłość robi z ludźmi!

    I na koniec wyłapałam 2 błędy:
    "wytrzyma leciwe drewna"- drewno
    "takiej nic nieznaczące" - nieznaczącej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nawet nie wiesz, ile twoje słowa dla mnie znaczą! To naprawdę strasznie miłe i podbudowuje człowieka duchowo ^^ Dostarczyłaś mi takiego kopa czystej energii, że to aż nieprawdopodobne. Dziękuję ci za to!
      No tak, Laurka to czyste sreberko :P Tak czułam, że zbyt wiele fanów sobie nie zaskarbi. Ja sama mam kilku kuzynów, których rodzice właśnie tak bardzo wychwalają ich pod niebiosa, że sama mam momentami dość. Chyba wszyscy mamy takie "ciocie Hanie" albo przynajmniej znamy je ze słyszenia :D Asia nie była wyjątkiem.
      Laura nie chciała kupić deski Asi. To zbyt duży wydatek :D Jednak przy stokach funkcjonują wypożyczalnie sprzętu narciarskiego, gdzie można wypożyczyć deskę i buty lub narty na kilka godzin lub nawet dni za odpowiednią opłatę :D Sama przez kilka lat korzystałam z ich usług. Ba, nadal korzystam, tylko że buty mam już swoje. Na deskę jeszcze może przyjdzie czas, chociaż patrząc na gabaryty mojego autka to ciężko byłoby ją zmieścić do środka, aby dotrzeć na stok :D No, ale dość tej prywaty :D Fakty są takie, że dzięki kuzynce Asia naprawdę odkryła, a raczej odkryje swoją wielką pasję.
      No, a Alek... Pan Aleksander to już całkiem inna bajka. Bo to jego perspektywa została tutaj przedstawiona. Podczas, gdy Asia śmiało wybiega w przód, to on ciągle ucieka przed przeszłością, która jednak i tak znajduje sposób, aby go dopaść. Biedny chłopak nic na to nie potrafi poradzić. Dziewczyna znaczyła dla niego naprawdę wiele, ale również inne wątki sprawiły, że tak długo nie może dojść do siebie. Gdyby chodziło tylko o zwykłą zdradę dużo szybciej by się po tym podniósł. Jednak uprzedzę, że jestem znana ze złośliwego charakteru i nic u mnie nie przychodzi bohaterom zbyt łatwo :P
      Raz jeszcze dziękuje!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Po przeczytaniu kolejnych rozdziałów rzeczywiście zorientowałam się, że z tym kupnem deski popełniłam niezłą gafę;D Ale już rozumiem swój błąd! ;)
      Dobra, lecę komentować nastepne;)

      Usuń
  12. A jednak padło na dziś :P. Brzuch trochę ustąpił, to można czytać. Ciekawiło mnie od czego zaczniesz. To w sumie ciekawie, że zainteresowała się snowboardem później. Nie wiem szczerze jak to jest, bo nie miałam okazji. Trochę mnie to chyba przeraża, ta wysokość, ale koleżanka, co na tym jeździ, mówi że jest bardzo fajnie, nawet jak nic nie widzi, bo śnieg jej sypie w oczy ;P. Szczerze mówiąc nie mam chyba w rodzinie takich, co się wychwalają... jasne, chwalą sukcesami jak się zdarzy, bo czemu by nie? Ale nie są jacyś zarozumiali. Mam za to jedną koleżankę, co nie omieszka wszystkim powiedzieć, co też ona robiła ciekawego czy co osiągnęła. Wcale nie dziwię się reakcji Asi na nią, bo ile można słuchać tego. No i to porównywanie chyba raczej może doprowadzić do złości niż nawet zazdrości, bo kto lubi jak się mówi, że jest się od kogoś gorszym? Chyba nikt. Tak naprawdę nie powiedziałaś nam czy Laura ma dobre stosunki z Asią czy nie. Różnica wieku nie jest jakaś znacząca, bo z własnego doświadczenia wiem, że da się dogadać. Dziwi mnie trochę, że ona za wszelką cenę ją namawiała na to, aby zaprowadziła ją gdzieś. Może lubi towarzystwo? Bo otwarta raczej jest. Nie wiem, na razie nie mam jakiejś niechęci do tej dziewczyny, bardziej do jej matki Trochę też mnie zaskoczyło, że mama Asi tak się zachwyciła tą Laurą, w sensie udawała tak. Po co? Żeby nie wyjść na zazdrosną czy nieuprzejmą? Nie rozumiem. Co do samej Asi, wydaję mi się być sympatyczną osobą. Chociaż trochę nie rozumiem tego jej oddalania od innych, nie chcę się sparzyć? Ej, matura, maturą, ale bez przesady... ile można się uczyć?:P No cóż, chyba by się nie spodziewała, że to ta mała dziewczynka obudzi w jej nową pasję. A przynajmniej będzie miała jakiś w tym udział. Bo myślę, że tak się stanie, bo to na to wskazuje ;p. Ten chłopak, który jest narratorem następnej części to Alek? To samolubstwo trochę na to wskazuje. No i ta prędkość, z którą lubi jeździć. Szczerze mówiąc, to myślałam, że jednak uda mu się zgubić te myśli, ale może nie od razu? Na pewno zajęcie się czymś innym pomaga, ale te intensywne myśli trudno zgubić. Jego dziewczyna powinna go zrozumieć, cieszyć się jego szczęściem, a już na pewno być na takich zawodach. To co zrobiła było po prostu chamskie. Jak tak można? Widocznie nie ma za grosz uczuć. Po co być z kimś skoro robi się takie rzeczy? W każdym razie bardzo i się podoba jak piszesz, i nawet nie wiesz, jaką przykrość mi zrobiłaś, jak zobaczyłam, że to już koniec ;P. Na szczęście mam do przeczytania jeszcze trochę. Zastanawia mnie jedna sprawa, bo czy użyłaś "Niej, Ona" pisząc z wielkiej litery aby ją pokreślić czy... jako zwrot grzecznościowy? Bo ten drugi powinien występować tylko w listach. Ale nie jestem pewna czy nie chciałaś po prostu tego podkreślić. No cóż, idę czytać dalej, bo opowiadanie wciągające ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że już nic nie boli. Fakt, ja też jak coś mi dolega na nic nie mam ochoty, nawet na czytanie! Dlatego rozumiem i tym bardziej jestem ci wdzięczna, że jednak postanowiłaś tutaj wpaść :*
      Snowboard jest genialną sprawą - mówi ci to zapalona snowboardzistka! Jeżdżę od kilku lat razem z bratem i tego jakoś leczyć się chyba już nie da :D No tak, na początku jest trochę strasznie, bo jakby na to nie spojrzeć, to jednak snowboard polega na zjeżdżaniu ze stromej góry na kawałku bądź co bądź drewna :D Ale tu nie chodzi o sam cel, ale o emocje jakie są przy tym uwalniane. No po prostu przepadłam, mówiąc ogólnie! No, a Asia to trochę taka ja. Dużo własnych wspomnień przelałam do tego opowiadania. Chociaż nasze charaktery nie do końca są ze sobą zgodne, to jednak czuję wyjątkową więź z tą postacią.
      Czy Laura ma dobre stosunki z Asią? I tak, i nie. Są kuzynkami i mają momenty, że darzą się sympatią, ale przez większość czasu raczej nie potrafią znaleźć wspólnego języka. W tym wypadku Laura chciała też utrzeć trochę nosa Asi i pokazać, że w sporcie to ona była i nadal jest lepsza. Ot, taka złośliwostka.
      Po co mama Asi udawała? Na pokaz! Niestety, tak to czasami bywa. Przesadna uprzejmość jest jedną z tych ludzkich cech, które bardzo działają mi na nerwy - nie wiem jak tobie.
      Asia po prostu nie jest duszą towarzystwa - stąd jej takie niewielkie wyizolowanie społeczne. Woli schować nos w książki, niż dać się wyciągnąć na imprezę. Jest spokojna. Czasami, aż do przesady.
      Tak, chłopak który jest narratorem następnej części to Alek ^^ Moja kochana maruda (ta, za bardzo przywiązuję się czasami do tych moich bohaterów, musisz mi to wybaczyć!) Chłopaka spotkało trochę złego w życiu i miało to niezwykły wpływ na ukształtowanie jego zgryźliwego charakteru.
      No, a co do tego zwrotu napisanego z wielkiej litery - początkowo nie chciałam nadawać dziewczynie Alka żadnego imienia i miało być to po prostu "Ona", ale potem się rozmyśliłam i wielka litera oznacza tu tylko podkreślenie - absolutnie nie jest zwrotem grzecznościowym, ale dziękuję za to, żenad tym czuwasz :*
      Dziękuję również za komentarz i wszystkie te ciepłe słowa. Jest to dla mnie niezwykle ważne oraz budujące. Strasznie nakręca do dalszego tworzenia!
      Pozdrawiam!

      Usuń