wtorek, 26 maja 2015

29. Żegnaj

     Rzeczywistość była jednak trochę inna od tych wyśnionych planów. Zanim lekarze pozwolili im bezpośrednio zobaczyć się z Alkiem, minęło kilka kolejnych dni. Czas ten był niebywale potrzebny nie tylko na wzmocnienie organizmu pacjenta po tak długim okresie śpiączki, ale przede wszystkim miał pomóc chłopakowi zrozumieć, co zaszło w dniu wypadku i jakie musi ponieść tego konsekwencje. Do Aleksandra w końcu dotarło, że już nigdy nie stanie na nogi, o powrocie na deskę nie wspominając. Przekazane informacje, choć wypowiedziane w sposób taktowny i dawkowane co do ich ilości, mocno nim wstrząsnęły. Spowodowały, że Aleksander zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Nie chciał walczyć, a to odbijało się na jego kondycji fizycznej. Jednocześnie powracające wspomnienia jedynie pogarszały sytuację. Alek przypominał sobie wiele rzeczy i incydentów, które nie działały pozytywnie na jego nastawienie. Chłopak nie chciał rozmawiać ani z doktorem, ani z psychologiem. Osoby dbające o jego zdrowie w końcu zgodziły się, aby to przyjaciele spróbowali wpłynąć na pacjenta, a Asia z chłopakami zjawili się w szpitalu natychmiast, gdy tylko dotarło do nich stosowne pozwolenie.
     Maniek przybył na miejsce jako pierwszy, a Joasia z Pandą przyjechali zaraz po nim i przypadkiem spotkali się pod salą, w której przebywał Alek. Nie planowali tego, nie omawiali wcześniej swoich zamiarów, a jednak do spotkania doszło. Mateusz uśmiechnął się radośnie na widok Asi raźno zmierzającej w jego kierunku, ale zaraz jego mina spochmurniała, gdy spostrzegł, kto jej towarzyszy. Atmosfera zgęstniała. Panda przystanął kilka kroków przed nim i zmierzył go oceniającym spojrzeniem. Dziwnie było patrzeć na kogoś, kogo kiedyś uważano za najlepszego kumpla, niemal brata, i czuć względem niego tak mieszane uczucia. Kiedyś byli przyjaciółmi, ale ta kłótnia bolała ich oboje. Niewypowiedziane słowa wisiały w powietrzu i nie pozwalały zapomnieć o sobie. Joasia tego nie czuła, bez zawahania podeszła do Mateusza, po czym wtuliła się w jego ramiona. Będąc jeszcze w hotelu nie mogła doczekać się spotkania z Aleksandrem, ale im mniejsza odległość dzieliła ją od ukochanego, tym większych nabierała obaw. Potrzebowała wsparcia, a Mateusz potrafił jej go udzielić.
- Cześć. - Maniek skierował te słowa zarówno do Asi, jak i Pandy, ale tuląc do siebie dziewczynę, patrzył tylko na byłego przyjaciela. Czekał na jego ruch, a Grzesiu nie spuszczał z niego wzroku. Nie odpowiedział. Dopiero po chwili, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, z powagą skinął mu głową. To nadal nie było zachowanie godne bliskich sobie osób, ale stanowiło znaczącą poprawę w nich wzajemnych stosunkach. Wcześniej, w najlepszym przypadku, ignorowali się. Jeden drugiego traktował jak powietrze, choć Asia wielokrotnie prosiła, aby przestali zachowywać się jak dzieci. Nie słuchali. Mieli sobie zbyt wiele do powiedzenia, ale nie umieli rozmawiać. Milczeli więc wytrwale, choć to nie mogło w niczym pomóc.
- Możemy do niego wejść? - spytała z nadzieją Joasia. Bała się, ale tak bardzo jej na tym zależało, że nie zniosłaby negatywnej odpowiedzi. Na szczęście Maniek pokiwał głową, powtarzając w skrócie słowa lekarza, które sam już zdążył wysłuchać. Ostrzegł ją, że Alek może przez kilka dni niczego nie pamiętać i zalecił jej, aby nie przejmowała się chwilową amnezją.  Nie chciał, aby dziewczyna zraziła się w przypadku, gdyby Alek jednak jej nie rozpoznał, w co Mateusz szczerze wątpił. Zdążył już spotkać się z przyjacielem i przypuszczał, że wystarczy sam widok dziewczyny, aby Aleksander odgadł z kim ma do czynienia. Maniek znacznie bardziej obawiał się czegoś innego, o czym do tej pory nie wspomniał. 
- Byłeś u niego? Jak on się czuje? - Były to chyba pierwsze słowa, jakie Panda wypowiedział w stronę Mańka od ich kłótni w dniu wypadku Aleksandra. Nie przyszły z łatwością, a w głosie Grześka wciąż brzmiała nieufność i uraza, ale Panda tak bardzo chciał dowiedzieć się czegoś nowego o Alku, że zwalczył własną niechęć.  
- Byłem. Jego stan się ustabilizował. - To nie było wszystko. Sytuacja przedstawiała się znacznie gorzej, niż Mateusz próbował im wmówić. Grzegorz natychmiast to wychwycił. Mańka zdradził nie tylko niepewny ton. Panda dostrzegł jednak ostrzeżenie w jego oczach i natychmiast je zrozumiał. Mateusz nie chciał znowu go okłamywać, po prostu nie mógł powiedzieć wszystkiego przy Aśce. Dziewczyna nie była świadoma tej wymiany spojrzeń i poufnych informacji. Wyrwała się z objęć przyjaciela, z nadzieją spoglądając na zamknięte drzwi.
- Czyli mogę go zobaczyć? - upewniła się, a gdy Mateusz po chwili wahania znowu pokiwał głową, natychmiast wślizgnęła się do sali. Panda chciał pójść jej śladem, ale zanim to zrobił, Maniek złapał go za ramię.
- Możemy porozmawiać? - poprosił i natychmiast go puścił, widząc, że dla Pandy ten dotyk to nadal za dużo. Może i przełamali to wzajemne milczenie, ale wciąż byli dla siebie niemal obcymi ludźmi. 
- Zależy na jaki temat - mruknął niechętnie chłopak. Był ciekawy, co takiego przemilczał przed Asią Mateusz, ale nie chciał się z tym zdradzać. Udawał pozorny spokój, lecz tak naprawdę poczuł strach.
- Panda, nie jest dobrze - wyszeptał, a Grzesiek po raz pierwszy zobaczył, jak przyjaciel daje się pokonać panice. - Z nim nie da się normalnie rozmawiać. Odtrąca wszystkich i to w ten najgorszy znany sobie sposób. Albo wygaduje same brednie, albo nie mówi zupełnie nic. Zupełnie stracił chęć do życia. Zachowuje się, jakby nic dobrego już nigdy nie miało go spotkać. To nie jest Alek. W każdym razie nie nasz Alek. Panda, psycholog mówi, że to naprawdę głęboka depresja.
- To po co pozwoliłeś jej tam wejść?! - Grzegorz spojrzał na niego ze złością i ruszył do drzwi, ale Mateusz znowu go powstrzymał. - On ją skrzywdzi. Będzie chciał ją od siebie jedynie odsunąć, ale sprawi tylko, że to ona ucierpi. Nie wiesz, jak potworny potrafi być Alek, gdy naprawdę mu zależy?
- Wiem, Panda. Ja to wszystko naprawdę wiem i zdaję sobie sprawę z ryzyka, ale tylko ona może na niego wpłynąć. Zrozum to. Jeżeli Aśka nie spowoduje, że dawny Alek da o sobie znać, to nie wiem, co może go uratować.
     Panda się zatrzymał. Spojrzał na przyjaciela z rezygnacją i rozpaczą. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się, aż tak rozdarty oraz cholernie bezradny. Chciał się dalej kłócić, chciał pobiec po dziewczynę i oddalić ją od Alka, zanim ten wyładuje na niej własną frustrację, ale nie mógł tego zrobić. Mateusz miał rację. Jeżeli Asia sobie nie poradzi, nic innego nie będzie wyjątkowo silne, aby pokazać Alkowi, że dalej warto żyć. Musieli zaryzykować i zagrać w tą niebezpieczną grę.

- Cześć. - Przywitała się cichutko, niepewnie. Nie wiedziała, jak chłopak zareaguje na jej obecność i obawiała się tego. Chociaż chwilę wcześniej wprost nie mogła doczekać się, aż go zobaczy, teraz straciła całą energię. Dopadło ją tchórzostwo. Nie czuła się gotowa na tę rozmowę, nie zdążyła nauczyć się jeszcze swojej kwestii. Pragnęła wycofać się i uciec jak najdalej stąd, byle opóźnić nieuniknione. Może nawet powinna to zrobić. Teraz jednak było za późno. Alek przeniósł na nią wzrok, uważnie śledząc każdy krok, który czyniła zbliżając się do jego łóżka. Irytowała go swoją ostrożnością. Tak jak pozostali. Starali się go chronić, ale chyba tylko przed nim samym. Przecież nie był cholernym odłamkiem szkła narażonym na pęknięcie przy zderzeniu z twardą rzeczywistością. Poradziłby sobie. Chyba. Może nie, ale chciał przynajmniej dostać szansę na spróbowanie. 
- Kim jesteś? - spytał, marszcząc brwi w wyrazie zastanowienia. Poszukiwał w pamięci, we wrakach ocalonych lub powracających wspomnień, imienia tej ślicznej dziewczyny, ale bez powodzenia. Chociaż jej głos wzbudzał pewne emocje, to Alek nie potrafił jej sobie przypomnieć. Nie od razu.
- Asia. Nie poznajesz mnie? - Smutek, który wychwycił w tonie nieznajomej, ścisnął jego słabiutkie, pokaleczone serce i wbił w nie kolejną garść ostrzy. Jasne, że ją pamiętał. To co w pierwszej chwili wydawało mu się obce jak wszystko inne, po usłyszeniu jej głosu, zyskało na prawdziwości. Przypomniało wiele z tego, co traktował jako utracone. Zbyt wiele. Pierwsze spotkanie na stoku, liczne kłótnie, pierwszy dotyk rąk, pocałunki nieśmiałe i te pozbawione wstydu. Jej gniew, śmiech i łzy. Rozpacz, której powodem był on sam. Tego nie mógł zapomnieć. Przez jego twarz przebiegł wyraz zrozumienia, ale szybko został zastąpiony przez chłodną obojętność.
- Nie. Wyjdź stąd. - Odwrócił wzrok, zanim dziewczyna przekonałaby go do zmiany decyzji. To nie przyniosłoby niczego dobrego. 
- Ale... - Nie mogła tego pojąć. Widziała, że ją rozpoznał i słyszała wyraźnie, że ją okłamał. Nie wiedziała jedynie, dlaczego postanowił to zrobić. On nie zamierzał jej niczego tłumaczyć.
- Chcę zostać sam, nie rozumiesz tego? - Mówił do ściany. Nawet na chwilę nie przeniósł wzroku na dziewczynę i przez to gardził sobą jeszcze bardziej. Chciał ją skrzywdzić. Naiwnie liczył, że wywołując w niej nienawiść do samego siebie, sprawi, że odejdzie. Ranił ją, ale pragnął w ten sposób ochronić ją przed jeszcze większym cierpieniem. Robił to, chociaż sam nie mógł znieść kolejnych kłamliwych słów, które opuszczały jego usta. - Czy wam wszystkim rzuciło się na uszy i na te głupie mózgi? Najpierw on, teraz ty. Ogłuchliście? Chcę. Zostać. Sam. Wynocha!
     Krzyk był niepotrzebny. Wcale nie niósł ulgi, której chłopak po cichu oczekiwał. Nie mógł w żaden sposób pomóc. Był przyczyną cierpienia i potrafił zaszkodzić. 
- Alek, proszę. Potrzebuję cię. - Nie zareagował. Udawał niewzruszonego słysząc jak najbliższa mu osoba płacze, ale jego serce krwawiło. Mimo to wytrwale wpatrywał się w ścianę i milczał, dopóki Asia nie wycofała się z sali. Dopiero wtedy coś w nim pękło, a jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku. Szybko ukrył twarz w dłoniach, lecz to niczego nie zmieniało. Nie chciał umierać, ale wiedział, że życie go przerosło. Powodem była nie tylko utrata nogi, choć to również go bolało. Alek zwyczajnie czuł, że jego własne istnienie już nie zależy od niego. Jasne, mógł powiedzieć lekarzom, że czuje się gorzej. Mógł powiedzieć, że każdy łyk powietrza kosztuje go ogromny wysiłek. Powinien zdradzić, że serce nie chce z nim współpracować. Że on sam tak cholernie się boi.
     Uznał to za nieistotne. Kiedyś nie wierzył w świadomość zbliżającej się śmierci. Z przymrużeniem oka wysłuchiwał opowieści o tym, że ludzie się na nią godzili z godnością, zamiast ciągle uciekać i chować się, aby tylko przedłużyć cierpienie o te kilka, nic niewartych chwil. Teraz to zrozumiał.

     Asia wybiegła na korytarz i nie zatrzymała się, chociaż słyszała, że ktoś krzyczy za nią, aby zwolniła. To nie było istotne. Była taka naiwna - przecież ostrzegali, że nie powinna oczekiwać zbyt wiele. I nie oczekiwała. Po prostu wmawiała sobie, że poradzą sobie ze wszystkim. Była nastawiona na jego brak pamięci. Z tym potrafiłaby sobie poradzić. Na nowo wszystkiego by go nauczyła. Jednak nie była przygotowana na to, że chłopak nie będzie chciał jej widzieć. Wiedziała, że ją rozpoznał, a jednak jej nie chciał. Odtrącił jej pomoc. Nawet nie potrafił na nią spojrzeć.
     Opadła na jedną z ławek stojących przed szpitalem, a niekontrolowany szloch wyrwał się z jej ust. Ciężkie łzy spływały jedna za drugą. Nawet nie próbowała się im przeciwstawić. Nie rozumiała, że zachowanie Alka było idiotyczną prowokacją, dokładnie przemyślaną strategią, której próbował już wcześniej setki razy, lecz dopiero teraz udało mu się zakończyć tą rozgrywkę sukcesem.
     Ktoś usiadł obok niej, ale nie miała siły, aby sprawdzić kim ten ktoś jest. Po chwili z drugiej strony usiadł ktoś jeszcze. Dopiero to wymusiło na niej reakcję.
- Asiu, co się stało? - Panda patrzył na nią ciepło. Pragnął dowiedzieć się, jak przebiegło to spotkanie i co wywołało tak gwałtowną reakcję. Czuł się winny, bo do tego dopuścił. Bo wiedział, że przecież tak to będzie wyglądało. Przeczuwał to całym sobą, a mimo to nie zrobił nic, aby temu zapobiec.
- On mnie już nie chce - wyszeptała, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. To nie było wszystko, co wgryzało się w jej duszę i siało w niej spustoszenie. Asia nie była aż tak powierzchowna. Jednak tylko w ten sposób potrafiła wytłumaczyć swoje łzy. Całą resztę nie umiała ubrać w słowa.
- Bzdura - prychnął Maniek. - Byłem u niego przedtem. Nie poznał mnie, ale jak tylko wspomniałem, że przyjdziesz, coś się w nim zmieniło. Widziałem, że cię pamięta i tęskni.
- On cię kocha, Asiu, tylko nie umie tego powiedzieć - poparł go Grzesiek.
- Jest trudnym człowiekiem - kontynuował Mateusz, nie spuszczając z niej wzroku. - Często warczy i odtrąca od siebie osoby, których naprawdę potrzebuje, ale w duchu krzyczy na nie, aby nie odchodziły. Powinnaś do niego wrócić.
     Powinna. Powinna zrobić jeszcze tyle innych rzeczy. Oboje przecież mieli tyle wspólnych planów. Posiadali multum idiotycznych marzeń, które nie mogły się już spełnić, choć ona wciąż w nie wierzyła i ufała, że zdążą. Nie zdążyli.
     Asia, co prawda, wróciła do szpitala, ale dopiero późnym wieczorem, kiedy udało jej się opanować rozszalałe emocje i na nowo odbudować utraconą niezłomność oraz niezbędną odwagę. Z niespokojnym sercem wślizgnęła się do sali, a Panda z Mańkiem weszli tym razem tuż za nią. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że widzą przyjaciela po raz ostatni, choć przerazili się, gdy dostrzegli, że jego stan znowu się pogorszył. Alek spał, ale obudził się, gdy podeszli do łóżka. Był taki słaby. Dużo słabszy, niż podczas jej poprzednich odwiedzin. Ten wybuch złości kosztował go masę energii. Teraz nawet nie miał siły po raz kolejny kazać im wyjść. I tak by nie posłuchali.
- Możesz na mnie krzyczeć - zwróciła się do niego Asia, kucając tuż przy nim. Padła na kolana i patrzyła na niego z błaganiem. - Nie zostawię cię, Alek. Nie powinnam mówić wtedy tych wszystkich rzeczy. Wcale tak nie uważam, wiesz? Nie możesz w to wierzyć. To i tak mnie do niczego nie uprawnia i niczego nie zmieni, ale przepraszam. Przepraszam za wszystko.
     Znowu poczuła, jak pod powiekami gromadzą się jej łzy. Nie chciała płakać, ale to było od niej silniejsze. Piekielne krople łez znowu zaczęły spływać po jej policzkach. Starała się je ukryć, ale chłopak zdołał to dostrzec. Alek podniósł drżącą dłoń i starł te, które jeszcze nie zdążyły zniknąć w puklach jej włosów.
- Stary, to nie może się tak skończyć - szepnął Maniek, obserwując tę scenę. Również w jego oczach pojawiły się oznaki słabości. Złościł się, że nic nie może zrobić i przeklinał własną bezsilność.
- Alek, walcz, proszę cię. - Panda nie starał się ukrywać własnego cierpienia. Płakał, choć planował pokazać, że jest silny. Prawda jednak była taka, że żadne z nich silne nie było. Nie posiadało mocy, która zapobiegłaby temu, co miało wkrótce nadejść.
- Przepraszam. - Ledwo słyszalny szept wydobył się z ust Alka. Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć, ale brakowało mu sił. Starał się, lecz bezskutecznie. To go denerwowało. Asia widząc jego wysiłki, zbliżyła się do niego i złożyła nieśmiały pocałunek na jego wargach.
- Nie mów nic - wyszeptała. - Musisz zbierać energię. Po prostu odpocznij i spróbuj jeszcze raz zawalczyć o samego siebie.
     Alek pokręcił głową i uśmiechnął się, lecz była to tylko namiastka tego kpiącego uśmiechu. Kiedyś właśnie tym gestem obwieszczał, że wpadł na wyjątkowo głupi pomysł. Teraz ten uśmiech stanowił oznakę rezygnacji.
- Nie wydurniaj się. Musisz żyć - odparł Maniek. Alek zerknął na niego, po czym przeniósł spojrzenie na Pandę. To było jasne. Żegnał się z nimi, ale pragnął także wymusić na nich obietnicę, że oni dalej będą się wspierać. Niezależnie od tego, co nastąpi. Mati zrozumiał. Pokiwał głową i odwrócił wzrok. Nikt inny nie dostrzegł tej wymiany spojrzeń.
- Alek, jeszcze postawimy cię na nogi, zobaczysz - obiecywał Grzesiu. - Zbierzemy kasę na super protezę, a jak nie to sami ją zbudujemy! Będziemy sławni na cały świat. Co ja gadam, ty będziesz sławny! Ale musisz wyzdrowieć. Obiecasz mi to?
     Aleksander obserwował przez chwilę przyjaciela. Zawsze traktował go jak młodszego braciszka, który rozbawia wszystkich dookoła. Grzesiek ewidentnie dorósł i spoważniał, lecz Alek właśnie tak chciał go zapamiętać. Patrzył na niego przez chwilę, a potem skupił się na Asi. Jeszcze tyle słów było mu potrzebnych, aby opowiedzieć jej o tym, co do niej czuje. Nie dostał takiej szansy. Zmusił swój organizm do wypowiedzenia jedynie dwóch:
- Kocham cię.
     Gdy tylko opuściły jego usta, zamknął oczy, a maszyna, która monitorowała pracę jego serca wydawała przenikliwy pisk. Odgłos ten natychmiast sprowadził do sali dwójkę lekarzy, którzy odsunęli przerażonych przyjaciół chłopaka od jego łóżka i zajęli się jego resuscytacją. Kazali wyjść, ale Asia nie potrafiła zrobić nawet kroku. Jednak jakoś znalazła się poza tym potwornym pomieszczeniem. Ktoś wyciągnął ją z sali, zamknął drzwi i mocno przytulił. Nic do niej nie docierało. Pozwoliła, aby mocne objęcia wciąż ją tuliły, choć nic nie rozumiała z tych dziwacznych, obcych słów, które ktoś do niej wypowiadał.
     Alek nie umarł tamtego dnia. Nie odszedł też w ciągu kilku następnych, choć parę razy jego serce zbuntowało się i wstrzymało swoją pracę, wpędzając w popłoch lekarzy. Jednak za każdym razem udawało im się wykiwać Pana Boga oraz przedłużyć jeszcze o parę chwil to, co od początku zapowiadało się na nieuniknione. Tak jak wszyscy, środowisko medyczne również naiwnie uwierzyło w szansę na zwycięstwo i wzięło udział w tym idiotycznym teatrzyku mającym na celu jedynie podtrzymanie pozorów. Wytrwale walczyli o to jedno, marne istnienie, ale bezskutecznie. Chłopak nie obudził się przez następny tydzień, a potem kolejny. Młody Kamiński karmił wszystkich złudną nadzieją, ale ona nie była w stanie zmienić rzeczywistości. Uszkodzenia mózgu w końcu okazały się zbyt rozległe, aby organizm mógł sobie z nimi poradzić. Bez jakiegokolwiek wsparcia woli przetrwania, odpuścił. Zgasł i zrezygnował z dalszej walki.
Alek zmarł nad ranem 16 sierpnia 2015 roku.


Tak to właśnie miało się skończyć. Niestety. Jeszcze przed tą długaśną przerwą w mojej głowie pojawiła się myśl, żeby może jednak rozegrać to w inny sposób. Może jednak dać mu żyć. No, ale potem przyszło zastanowienie: Spoko, Alek przeżyje, ale co to będzie za życie? Uwłaczające, męczące, zupełnie nie w jego stylu. On nie potrafiłby być zależny od drugiego człowieka do końca życia i przede wszystkim musiałabym go pozbawić snowboardu czyli wyrwać kawał osobowości z tej barwnej postaci. Dlatego jednak postanowiłam nie kombinować. Zresztą rozpoczynając pisać to opowiadanie wcale nie zależało mi na elemencie zaskoczenia - w innym wypadku prolog nie pokazywałby dobitnie, jak to wszystko się skończy.
Ostatni upadek to prosta historia, pozbawiona mega zaskakujących zwrotów akcji, ale myślę, że w tej prostocie jest coś ważnego. Tworząc to opowiadanie chciałam pokazać jak cenne i zarazem kruche jest ludzkie życie, bo czasem o tym zapominamy. Żyjemy w pośpiechu, gonimy za chwilą i nie przejmujemy się kolejnym dniem, bo jesteśmy go pewni, ale co jeżeli, ten kolejny dzień wcale miałby nie nadejść? No właśnie. Trudno jest o tym myśleć, gdy się jest człowiekiem zdrowym i młodym. Czasami jednak dobrze robi taka chwila refleksji i mam nadzieję, że właśnie poprzez lekturę tych kilkunastu rozdziałów udało mi się was do tego skłonić.
Ostatni upadek miał uczyć pokory. Mnie w pewnym stopniu chyba właśnie nauczył.
 Na podziękowania, a możecie być ich pewni, przyjdzie jeszcze czas pod epilogiem, więc na tym chciałabym zakończyć ten przydługi wywód. Nie wiem, czy komukolwiek chciało się z nim zapoznać, ale jeżeli ktoś przez to przebrnął to jestem mu podwójnie wdzięczna.  
Ruda pytała mnie o pomysł na kolejne opowiadanie. No więc, tak, ono już jak najbardziej jest - nawet wisi tam prolog i to już od roku, więc większość z was zdążyła się już pewnie z nim zaznajomić ;) 
KLIK 

12 komentarzy:

  1. OMG, po prostu brak mi słów :( Nie wiem jakim cudem, ale masz dar, do tak dobrego opisywania uczuć, że się popłakałam, wiedziałam, byłam pewna na 100% tego zakończenia, tego że Alek umrze, a mimo to płaczę.
    Nie mam pojęcia co jeszcze napisać , niby mam sto myśli w głowie, tysiące odczuć, ale nie wiem jak to opisać, więc na razie kończę. Jakoś lepiej postaram się wypowiedzieć przy epilogu, bo po prostu brak mi słów.
    Pozdrawiam, Eff

    po za tym, że znając ciebie wiedziałam, że nie pozwolisz Alkowi żyć, i tak jestem wściekła za to co zrobiłaś. Nie był idealny, ale zasługiwał na to by poprawić się, by się zmienić, by pokazać się z lepszej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie jest to szczęśliwe zakończenie. Wcale takiego nie planowałam, choć przez chwilę się wahałam. Mimo wszystko ta śmierć i tak wydaje mi się bardziej humanitarna, niż gdybym pozwoliła Alkowi żyć. Bo to jego życie nie byłoby szczęśliwe.
      Co jeszcze... Może zabrzmi to okrutnie, ale cieszę się, że udało mi się wywołać takie uczucia. I wprost nie mogę się doczekać, aby zobaczyć twoją reakcję na epilog, bo w sumie pod pewnymi względami jest zaskakujący ;)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej kochana!
    Szczerze powiedziawszy nie bardzo wiem od czego zacząć ten komentarz i co napisać pod tym rozdziałem. Nie potrafię ubrać w słowa swoich odczuć, a to tylko dlatego, że rozdział wywołał we mnie masę emocji.... Eh, chyba najpierw muszę ochłonąć.

    Zacznę od tego, że naprawdę cię podziwiam, że wytrwałaś w swoim postanowieniu z początków pisania i poprowadziłaś tę historię tak jak to sobie zaplanowałaś. Jestem też pod wrażeniem, że mimo wszystko zdołałaś uśmiercić Alka. Wiem, że to jest piekielnie trudne tym bardziej, że jest to jedna z dwóch głównych postaci i w sumie wszystko kręciło się wokół niego. Ja osobiście chyba nie potrafiłabym zrobić takiego czegoś i robiła wszystko co się da by jednak uratować tę moją postać. A Ty go uśmierciłaś zgodnie z początkowym zamiarem i masz za to u mnie ogromny szacunek.

    Nie powinnam się dziwić, bo prolog był dość jasny i wyraźny. Mimo to nie ukrywam, że byłam zaskoczona. Może dlatego, że przez cały ten czas usilnie wmawiałam sobie, że może jednak nic nie jest takie jak się wydaje i masz zamiar zrobić jakiś gwałtowny zwrot akcji. Tak sobie to wmawiałam, że w końcu w to uwierzyłam, a informacja z datą śmierci mega mną wstrząsnęła. Zresztą Ty od samego początku potrafiłaś wzbudzić we mnie niesamowite emocje. Głównie za sprawą świetnych opisów, które są tak obrazowe i tak cudownie napisane, że nie potrafiłam się nigdy od nich oderwać.
    Wracając do tematu, myślę, że w zupełności osiągnęłaś swój cel i zdołałaś przekazać opowiadaniem to, co zamierzałaś. Kipi tutaj mottem, że życie jest ulotne i powinniśmy łapać chwilę, ale też tym, że nie warto żyć w zakłamaniu i chować w sobie uczuć i emocji, bo to kiedyś obróci się przeciwko nam. Gdyby Alek mówił o tym co czuje, gdyby nie pozwolił nerwom dojśc do głosu i przejął kontrolę nad swoim życiem zamiast biernie przyglądać się jak coraz bardziej spada w dół to nic złego by się nie stało. Czasem nie zdajemy sobie sprawy ile złych rzeczy mogą nieść nasze nieprzemyślane i głupie decyzje i doskonale to tutaj pokazałaś. Przede wszystkim: zachowując realizm! I to jaki... Za to również masz ode mnie ogromny plus...
    Miałam okropny żal do Alka, że w tych ostatnich chwilach odtrącał Aśkę i innych, ale on właśnie taki był... Do końca uparty i charakterny. Osioł skończony, ale nie potrafię się na niego gniewać. Ważne dla mnie jest to, że zdążył powiedzieć te dwa najważniejsze słowa. A Aśka chyba doskonale dzięki temu wie, że była dla niego ważna zawsze, tylko nie potrafił dostatecznie dobrze tego pokazać.
    Kochana... ten rozdział był wyjątkowy. Tylko czemu 16 sierpnia! To data rozpoczęcia się mojego prawie aktualnego związku:D A Ty mi ją śmiercią Alka przystroiłaś! ;D hahaha

    Na dziś to tyle... Emocji mam w sobie tyle, że chyba nie potrafię ich na razie jakoś sensownie Ci przekazać. O ogóle napiszę od epilogiem ;)

    Ściskam! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo dziękuję za tak wyczerpujący, obszerny komentarz. Jestem ci za niego i za wszystkie pozostałe niezwykle wdzięczna.
      Nie było łatwo wytrwać w tym postanowieniu! Doskonale wiedzą o tym osoby, którym nieustannie zawracałam głowę z tym moim "Wiem! Zbiję go." A po chwili - "Nie jednak nie potrafię." Trwało to jakiś czas, ale w końcu początkowe plany zwyciężyły, choć ciężko mi z tym na serduszku. Wiem, wiem, że to głupie tak bardzo przywiązywać się do fikcyjnych postaci, ale nic na to nie poradzę.
      Cieszę się, że udało mi się wywołać zamierzone emocje oraz przekazać tak ważne dla mnie wartości. Śmierć Alka miała właśnie temu służyć i była dla mnie podwójnie trudna, bo ten mój uparty osiołek to cała ja. Alek był zbiorem moich najgorszych cech charakteru, z którym albo starałam sobie poradzić, albo to one pokonywały mnie tak jak stało się w tym przypadku. Bywa i tak.
      Aleksander nie umiał mówić o swoich uczuciach, nigdy nie prosił o bliskość drugiego człowieka, mimo że jej potrzebował. Był nerwowy, uparty do granic możliwości, działał pod wpływem impulsu. To wszystko złożyło się na ten ostatni upadek.
      Nawet w ostatnich chwilach nie umiał przyjąć wsparcia bliskich sobie osób, ale to cały Alek. Gdyby nagle się zmienił straciłby swój realizm.
      No, a Asia jednak przekonała się, że jest dla niego niesamowicie ważna. Uświadomił ją o tym strasznie późno, ale jednak dał radę. Nie odszedł w milczeniu i myślę, że to dla Asi niezwykle ważne.
      Co do daty... Nic nie mów :D Początkowo miał być to 15 sierpień, ale pokazałam całość znajomej i prosiła, abym to zmieniła, bo właśnie ten dzień to data urodzin jej brata, a nie chciała, aby kojarzyła się jej ze śmiercią mojego bohatera :D Myślałam, że będzie ok, a jednak wstrzeliłam się w datę dla ciebie ważną. Ma się to wyczucie, haha :D
      Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Płaczę teraz, głupku mój kochany, tylko tyle Ci powiem, bo nie mam czasu przez próbne matury... ale płaczę kurde; (((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie smutaj :( Chociaż mi też jest smutno i coś ściska serduszko. Cały czas zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, rozgrywając to w ten sposób...
      Poza tym trzymam kciuki, aby te twoje próbne wypadły super :)

      Usuń
  4. Lnie jestem zaskoczona, ale to nie o to chodziło.... Mimo wszystko i tak jest mi smutno jak cholera...to po prostu jest niespawiedliwe. Cholernie niesprawiedliwe. Alek moze popełniał błędy, ale nie był złym człowiekiem. Był tylko tak niesamowicie zagubiony i zbyt impulsywny. Ale myślę, ze moze jesli ukochane osoby byłyby przy nim, to potrafiłby życ dalej. Tylko ze faktycznie w jego przypadku chyba nigdy nie potrafiłby się do konca z tym pogodzić, a szkoda...bo myślę, ze mogłby odnaleźć jakis rodzaj szczęścia. Mam wrażenie, ze się poddał. Tzn. Nawet jesli nie mogłby tego znieść... Fizycznie... To on poddał sie juz od razu przy przebudzeniu. Myslalam przez chwilę, ze moze w ogole nie bedzie chciał gadać z Aśka...gdyby było bardziej podkreślone, ze nją tak odesłał poniewaz nie chciał jej jeszcze bardziej ranić (mogl wszak mysle,c ze jesli ona go znienawidzi. To będzie jej łatwiej pozniej, choc wg mnie to myślenie nie byłby bardzo racjonalne, ale jakiś tak mały sens By miało), ale tak to naprawde przez chwile sądziłam,ze on chce ją źranic dla samego faktu, ze moźe to zrobic. Ale zrozumiałam, ze to nie o to chodzi, Alek po prostu był w tej swojej matni,zamknięty i pełen rozpaczy, i tka naprawdę chciał bronić aski, nawet hesli nie do konca świadome. Ciesze się, ze powiedział, ze ją kocha, naprawde, ciesze sie, ze ich ostatnie słowa nie były kłótnią. Aśka przeżywałaby to jeszcze gorzej, gdyby och końcowa rozmowa była kłótnia lub to wyrzucenie dziewczyny z pokoju... Ale i tak nie wiem, jak oni do siebie po tym wszytskim dojdą, myszę przyznac, ze intryguje mnie, co planujesz w epilogu. Tak, to opowiadanie z pewnością uczy pokory, ale rowniz tego, jak ważna jest szczerość w rozmowie, a nie słuchanie innych osób i życie niedomówieniami. Gdyby potrafili oiromzawiać ze sobą o tym, co usłyszeli od innych i co ich boli, wszystko potoczyłoby się inaczej. Wystarczyło naprawdę niewiele slow. Julii chyba nigdy nie przebaczę tego, co narobiła. Ech... Tak bardzo mi szkoda Alka, ze az nie potrafię tego wyrazić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wcale nie chodziło o zaskoczenie. Od początku nie ukrywałam, jak to się skończy, więc nie w tym rzecz. Ważniejszy jest przekaz, więc cieszę się, że ty go dostrzegłaś :)
      Alek zdecydowanie nie był złym człowiekiem. Czasami starał się tylko na takiego pozować, ale tak naprawdę był zagubionym dzieckiem, które nie umiało mówić o sobie i swoich uczuciach. Często podejmował decyzje nie zastanawiając się, jakie konsekwencje przyjdzie mu za to ponieść. Niestety ten ostatni uczynek pociągnął za sobą zdecydowanie coś więcej niż tylko niemiłe wspomnienia.
      Ja sama nie jestem pewna czy Alek kiedykolwiek mógłby się z tym pogodzić. Może. Kiedyś. Jednak wiele lat by cierpiał i ta śmierć wydawała mi się w tamtym momencie bardziej humanitarna, choć również jest mi go bardzo żal.
      Asia była jednak dla niego zbyt ważna, aby mógł ją krzywdzić dla samego faktu zranienia. W postępowaniu Alka - często nieracjonalnym - prawie zawsze kryło się drugie dno. W tym przypadku również.
      Cóż, bardzo dziękuję za komentarz. Każde jego słowo jest dla mnie niezwykle ważne!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Przełomowe,  trudne momenty historii mają swój specyficzny urok.  Człowiek czyta, traci do końca otoczkę naiwności jaką sobie stworzył i dzień po dniu nie potrafi skomentować. Bo jak tu włożyć,  wpleść swój komentarz do jakby zamkniętego kręgu,  historii która już się dokonała?
    Asia i chłopcy idealnie pokazali co znaczy ten stan rozpaczy tuż przed stratą. Bierny obserwator stwierdziłby, że nadziei już nie ma, odeszła.  A jednak gdy o życie walczy ktoś nam najbliższy nie ma rozsądku.  Nagle wierzymy w cuda, czy to medycyny, czy sił nadprzyrodzonych. Bo przecież... Przecież czasem się zdarzają.

    Oni wszyscy płakali.  Razem, jedno obok drugiego.  To chyba bardzo we mnie uderzyło.  To iż w obliczu śmierci nie ma silniejszych i słabszych,  dzieci i dorosłych. Wszyscy pozwalają sobie na łzy. Ja też muszę przyznać, że jak ona uciekła to mi się nazbierało, a gdy Pandzia wyskoczył z tymi protezami sławnymi na cały świat,  już w ogóle nie mogłam wytrzymać. Taki płacz, przez który przebija się drobinka uśmiechu. I przyjacielskie oddanie, gdy się już czuje, że walka skończona.

    Aluś... Chyba wszystkie czytelniczki go pokochały. Nie dało się inaczej. Nie był ani ciepłą kluską, ani przecież też zwyrodnialcem. Miał masę wad, niektórych bardzo ciężkich dla ludzi dookoła. Miał przerośnięte ambicje, ciężko nie przyznać. Ale dobry też był. I umiał poświęcić się pasji. Chciałoby się rzec niestety... Choć przecież nie do końca bo pasja w dzisiejszych czasach, gdy masa ludzi stara się zwyczajnie wtopić w otoczenie i nic więcej, to wielka wartość. Praca i trud. No plus szczęście. Bo chyba deska była też jego ucieczką. Gdy zjeżdżał z zawrotną prędkością tłumił w głowie wszelkie bóle i wyrzuty. Żył taką chwilą.  Można stwierdzić, iż poza pechem i głupotą, zabiła go ta pogoń za wolnością.  Niestety właśnie tacy ludzie albo będą wielcy, a cały świat o nich usłyszy albo umrą młodo... Tylko, czy on chciał sławy? Jakiejkolwiek?  Nie wiem.

    Organizm był silny, skoro się wzbudził, skoro częściowo odzyskał pamięć. Ale wola została na tym stoku pod ciągnikiem. I niby krążą setki historii o ludziach, którzy zostali kalekami i pragnęli śmierci,  a potem znaleźli nowy sens życia... Natomiast rozumiem, że Tobie nie o to chodziło.  Nie chciałaś pokazać człowieka przechodzącego metamorfozy. To miał być Aluś, jeden i ten sam, od początku do końca.  Za tą niezłomność i konsekwencję przy tworzeniu postaci Cię podziwiam.

    To chyba napisałam o nim wszystko.  To znaczy wszystko i nic. Na koniec jego krótkiego życia. Ale została Asia, Mati i Pandzia. I dla nich ten koniec jakkolwiek to zabrzmi jest formą nowego początku. Myślę,  że dziewczynie pomogło owo "kocham Cię". Było straszliwie bolesne, ale pozbawiło ją trochę tego po części na wyrost odczuwanego poczucia winy. I dało zrozumieć, że te ich miłość na prawdę istniała. Byli na etapie zrozumienia jej. Za to też kocham tą historię. Za pokazanie, że w życiu nie ma tak, iż patrzysz na drugą osobę i już mamy cudne love story na całe życie. Bycie z kimś to długie mozolne budowanie. A niestety spaść w dół niszcząc wszystko i musząc zaczynać od zera można w sekundę.
    Został nam epilog. W którym coś nazwałaś zaskoczeniem. Może... Ale nie, myślę że raczej nie.
    Dziękuję Ci Kochana za to wszystko już teraz♥ I co? Kiedy możemy się spodziewać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam twoje komentarze, kochana :* Zawsze są treściwe, ale również napisane w taki hmm... piękny, poetycki sposób. Wielbię i dziękuję!
      Cóż, czasami wiara jest zbyt silna, aby odpuścić i dać za wygraną. Tak też było w tym przypadku. Bo oni gdzieś tam w podświadomości wiedzieli, że dla Alka większych szans nie ma, ale żyli i postępowali tak, jakby były. Cud jednak się nie zdarzył. Może jestem okrutna, ale od początku chciałam się tego trzymać i oprócz jakiegoś tam przebłysku litości, który udało mi się stłamsić, udało mi się wytrwać w tym postanowieniu.
      Mi też się łezka nie raz i nie dwa zakręciła, gdy pisałam ten rozdział oraz epilog. Ciężko będzie się pogodzić, że to już koniec i już nigdy nie wrócę do tego świata. Bo chociaż wielokrotnie chciałam rzucić to wszystko w cholerę, to cieszę się, że tak się nie stało.
      Alek był zlepkiem moich najgorszych cech charakteru. Był zbyt ambitny, uparty, porywczy, nie umiał rozmawiać o swoich uczuciach i o samym sobie. Tak, tak to cała ja. Niestety. Aluś miał jednak swoją dobrą stronę. Był dobrym człowiekiem, kiedy już komuś udało się przebić przez ten jego gruby pancerz.
      Pasja zdecydowanie była ważna dla Aleksandra. Ale czy chciał sławy? Dałaś mi trochę do myślenia. Pewnie do jakiegoś stopnia tak. Chciał być znany, gdy jeszcze startował w zawodach i zajmował miejsca na podium. Po tym, gdy zawiódł się na Magdzie jego priorytety uległy zmianie i potem ta pogoń za sławą mu minęła.
      Miłość Asi i Alka nie była nagła czy gwałtowna. Rozwijała się powoli, budowały ją drobne chwile, nie zawsze dobre.
      Dziękuję za wszystkie te słowa. To dla mnie niezwykle ważne i budujące. Dziękuję również za zrozumienie, za znalezienie głębszego sensu, który próbowałam przemycić w tych kilkunastu rozdziałach. Rozszyfrowałaś go bezbłędnie.
      Epilog będzie zaskoczeniem. Tak mi się wydaje i po prostu buzia sama mi się cieszy na waszą reakcję na niego. Chociaż odrobinę też się tego obawiam. Zobaczymy.
      Planuję opublikować go już jutro, więc już teraz serdecznie zapraszam.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Jestem i ja. To, że Alek miał umrzeć, to wiedziałam od początku, ale w jaki sposób? O tym mogliśmy się przekonać dopiero teraz. Zastanawiałam się czy z tej bezsilności może zechce popełnić samobójstwo? Jednak na szczęście nie, chociaż jego życie i tak dobiegło końca. Na pewno ostatnia rozmowa czy zwyczajna obecność, wyjaśnienie spraw, pomogło, aby nie czuć winy oraz tego:"Nie wytłumaczyłem mu przed śmiercią". Ostatnia rozmowa już była. Wcale mnie nie dziwi, że lekarze wciąż go nie odłączali od tych wszystkich maszyn, próbowali walczyć - powinni. Kiedy mój kolega z klasy był w szpitalu, też nikt nie godził się właściwie oprócz lekarzy(niestety), aby go odłączyć. Jednak tak samo jak Alek nie przeżył. Zawsze mi smutno jak kończy się przyjaźń. Czasem płaczę, kiedy umiera pies, a to dlatego, że to również przyjaciel. Dało się wczuć w tę sytuację, w ich uczucia, chociaż łzy u mnie nie płynęły, ale ja zwyczajnie rzadko, kiedy się wzruszam przy oglądaniu lub czytaniu. Cieszę się, że Alek mimo wszystko się z nimi pogodził i chciał, aby się wspierali. Może w końcu dotarło do niego, że ma przyjaciół? Podobało mi się, że Asia nie obraziła się za jego słowa, a wróciła i próbowała walczyć. To jest prawdziwy przyjaciel. Alek, mówiąc, że nie chce... on chciał, ale nie mógł tego powiedzieć, tak jak mówił Maniek. Nie miał chęci do życia, był zły i dlatego ją odpychał. Nie wolno wtedy nikogo zostawiać. Przyjaciel nie zostaje tylko w dobrych chwilach, a właśnie wspiera w tych najgorszych. Nie wiem czy znów będą potrafili się cieszyć na nowo, ale myślę, że tak, jednak musi trochę czasu minąć, aż to nadejdzie. Byle tylko, aby się od siebie nie odsuwali. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś :) Brałam pod uwagę kilka potencjalnych scenariuszy i dopiero ten wydał mi się najmniej okrutny. Tak, on umarł, ale zdążył powiedzieć Asi, że ją kocha i zdążył się również pożegnać z przyjaciółmi, wymusić na nich taką malutką obietnicę, że będą się wspierali. Takie rozstanie jest najmniej bolesne, chociaż boli nadal. Co do samobójstwa - myślałam nad tym, ale jednak chyba sam Alek nie byłby do tego zdolny. Mimo wszystko miał dla kogo żyć i chciał to zrobić, nie umiałby pozbawiać się celowo życia.
      Przykro mi z powodu twojego kolegi :( Według mnie lekarze zawsze powinni starać się do końca, choć czasami eutanazja wydaje nam się lepszym rozwiązaniem.
      Mnie też porusza śmierć zwierząt. Jak umierała moja bernardynka siedziałam z nią do samego końca i ryczałam jak małe dziecko. W końcu była ze mną niemal zawsze i pożegnanie takiego przyjaciela łamie serce.
      Alek chyba naprawdę dostrzegł, że nigdy nie był sam i nawet kiedy tak mu się wydawało to miał obok siebie ludzi, którzy go wspierali.
      Asia by chyba sobie nie wybaczyła, gdyby ich ostatnie spotkanie miało zakończyć się kłótnią. Wróciła, choć słowa Alka sprawiły jej przykrość. Postanowiła zawalczyć i na szczęście zdążyła powiedzieć wszystko, co leżało jej na sercu.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń