sobota, 5 kwietnia 2014

9. Uziemiony


     Śnieg już nie padał. Wciąż zalegał na stokach, ale w innych miejscach sukcesywnie go ubywało. Głównym winowajcą było tu słońce, które coraz śmielej sobie poczynało, przypominając o swoim istnieniu i strasząc pasjonatów zimowego szaleństwa jego rychłym zakończeniem. Właściwie było to już z góry przesądzone. Wiosna musiała w końcu nadejść, przeganiając w cień zimę, ale górale oraz każdy, kto chociaż w niewielkim stopniu doceniał uroki tej mroźnej pory roku, po cichu i naiwnie liczyli, że tym razem uda się na dłużej przytrzymać ją w górach. Jak zawsze okazywało się to niemożliwe, odrobinę zniechęcając turystów do dłuższego pozostania na wczasach. Tłumnie opuszczali oni ukochane tereny, obiecując sobie, że wrócą za rok, gdy z nieba zacznie sypać pierwszy puch, trwale osadzający się na ziemi. Alek wysłuchiwał tych zapewnień z kamienną miną, nie zdradzając nawet jednym, nikłym uśmiechem, że ucieszyłaby go taka sposobność. Dla niego nie miało to już większego znaczenia, skoro i tak nie mógł skorzystać z końcówki sezonu.
    Od dnia zawodów minął miesiąc, a równo dwa tygodnie upłynęły, odkąd chłopak opuścił szpital. Czternaście, długich, przepełnionych porażającą nudą dni, które stały się dla niego okropnie męczącym okresem. Alek bowiem wciąż nie mógł sobie wybaczyć, że zaprzepaścił szansę na swój wielki powrót do snowboardowego światka w taki idiotyczny sposób. Ciągle to rozpamiętywał, a bezczynność sprzyjała długim przemyśleniom. Oczywiście, całość wyglądała dość poważnie, a przynajmniej tak relacjonowali mu to potem przyjaciele i czego potwierdzeniem był pęknięty kask, który uległ uszkodzeniu, poddając się sile uderzenia. Sam Aleksander niewiele pamiętał z tego zdarzenia, bo błoga ciemność sięgnęła po niego, nim choćby zdążył zaprotestować. Obudził się dużo później w jasnej, szpitalnej sali, a jego wspomnienia składały się teraz z niejasnych urywek tego, co stało się wcześniej. Chłopak nie potrafił się w nich odnaleźć, ale jedno rozpoznawał doskonale. Najwyższa przeszkoda - tutaj zawalił cały swój przejazd. Najeżdżając na nią, czuł wielką wściekłość i to negatywne uczucie w całości przelał na ostatni wyskok. Tylko że wtedy coś poszło nie tak. Nie wiedział co. Najprawdopodobniej zbyt późno przystąpił do wykonywania kolejnych rotacji, a w rezultacie właściwie nie wykonał żadnej z nich. Gdy uświadomił sobie swój błąd, chciał ratować się byle jakim lądowaniem, ale to również nie wyszło. Nie mogło wyjść, biorąc pod uwagę wysokość, z jakiej spadł. Nawet, gdyby w powietrzu przyjął prawidłową pozycję, stawy nie wytrzymałyby takiego obciążenia przy pierwszym kontakcie z ziemią. Niemożliwością było zatem, aby obejść się bez szwanku. Młody Kamiński pod tym względem nie był ani wyjątkiem, ani cudotwórcą. Uderzył o podłoże, aż zabrakło mu tchu, a ból okazał się porażający. Odczuł go w każdej kości, najbardziej w tej piszczelowej, która została złamana i to tak niefortunnie, że potem musiała zostać złożona operacyjnie, aby chłopak mógł jeszcze kiedykolwiek pewnie na niej stanąć. To nie podlegało żadnej dyskusji, choć Alek początkowo próbował oponować. Jako sportowiec, doskonale wiedział z czym wiąże się taki zabieg - z uziemieniem, z kompletnym wykluczeniem z gry na wiele miesięcy. Nie chciał do tego dopuścić, dlatego, ku zaskoczeniu doktora, odmówił podpisania zgody na wykonanie tej operacji. Wywołało to prawdziwą reakcję łańcuchową, gwałtowną nagonkę na Aleksandra. Nagle wszyscy próbowali przekonać go do zmiany decyzji, nawet ojciec, który bardzo przejął się wypadkiem jedynaka. Tylko że zdanie rodzica w tamtym momencie znaczyło dla chłopaka tyle co nic. Gdy mężczyzna przyszedł go odwiedzić do szpitalnej sali któregoś dnia, Alek po prostu odwrócił głowę w drugą stronę, nie mogąc znieść jego widoku. Nie powiedział nawet jednego słowa, całkiem go ignorując. Aleksander nie chciał widzieć smutku, troski i tych głupich, pokutnych łez w oczach Pawła. W tamtym momencie wydawały mu się niezwykle udawane, odgrywane na siłę przed społeczeństwem lekarzy. Lekarzy, którzy rozkładali ręce i kręcili głowami z niedowierzaniem nad lekceważącym podejściem do sprawy własnego zdrowia pana Aleksandra. Nie mogli jednak nic zrobić, bo chłopak był pełnoletni i w świetle prawa sam o sobie decydował. Na szczęście i w tej sytuacji ze swoją pomocą pospieszyli przyjaciele, których wpływ okazał się skuteczny. Alek podpisał zgodę oraz obiecał bardziej na siebie uważać i się oszczędzać, gdy Maniek dobitnie uświadomił go, że i tak nie ma najmniejszych szans powrócić na stok jeszcze tej zimy, a Panda dodał, że sumiennie przypilnuje, aby nie zbliżał się do deski aż do przyszłego roku. To do niego trafiło. Innym powodem było też to, iż szybko okazało się, że noga nie jest jedynym problemem. Chłopak musiał zmagać się dodatkowo z lekkim wstrząśnieniem mózgu, przez który na zmianę targały nim mdłości i świat wirował przed oczami. W takim stanie powrót na deskę absolutnie nie był możliwy. Nawet Alek musiał się w końcu z tym pogodzić. Poza tym, w wyniku tego, że największe uderzenie przyjęły plecy, do ogólnym obrażeń dołączyły także obolałe żebra oraz kręgosłup, co do którego początkowo obawiano się poważniejszego urazu, ale po podstawowych badaniach szybko go wykluczono i skończyło się tylko na kilku stłuczeniach. A stłuczenia były akceptowalne - nieprzyjemne, ale wpisane na stałe w ten piękny sport. Alek się z tym pogodził. Nie mógł natomiast wytrzymać tej monotonii, która niespodziewanie wkradła się w jego życie. Nuda wreszcie go dogoniła, skoro został pozbawiony jedynej drogi ucieczki. Teraz szła za nim spokojnie, gdy kuśtykał o kulach, wyśmiewając się z niego i drwiąc zaciekle, jakby próbując nadrobić wszystkie te lata, podczas których nie mogła go dosięgnąć. Przyjaciele widzieli, jak chłopak bardzo się męczy, nie mogąc znowu uciec w góry, gdzie było jego stałe miejsce. Patrzyli na niego ze współczuciem, które malało proporcjonalnie do tego, jak Alek stawał się marudny. Starali się, ale w końcu przestawali z nim wytrzymać.
- Uduszę cię, Alek - ostrzegł lojalnie Panda, spoglądając z frustracją na kumpla, który rozsiadł się posłusznie za ladą, jak nakazał mu Mateusz, oparł kule o ścianę i utkwił tęskny wzrok w krajobrazie zza oknem. Klienci przychodzili do wypożyczalni już tylko sporadycznie, więc nie musiał szczególnie uważać. Bez poczucia winy mógł oddać się użalaniu nad samym sobą. Czasami tylko przeszkadzał mu w tym Panda, starający się za wszelką cenę przywrócić kumplowi dobry humor. Maniek już dawno dał sobie spokój. Uciekał na długie godziny nie wiadomo gdzie i to bez żadnego wytłuczenia, a wracał tylko po to, aby pochwalić Alka, że świetnie się spisuje. On, w przeciwieństwie do Grześka, nadal obchodził się z Aleksandrem jak z przysłowiowym jajkiem. Jeszcze nie do końca wybaczył sobie, że nie zapobiegł temu wypadkowi, choć sam Alek już dawno wytłumaczył mu, że to absolutnie nie jest jego wina i powinien raczej cieszyć się z osiągniętego wyniku. Mateusz wywalczył bowiem, mimo fatalnego początku, przyzwoite ósme miejsce. Pewnie mógłby powalczyć nawet o podium, ale nieznany stan Alka, nie pozwolił mu odpowiednio się skoncentrować, a w rezultacie popełnił kilka, drobnych błędów.  - Już chyba wolę, jak warczysz na wszystkich, niż kiedy jesteś taki... No taki nijaki!
     Alek nic nie odpowiedział, tylko obdarzył go rozbawionym spojrzeniem. Zauważył, że im więcej czasu poświęca na milczenie, tym bardziej wyprowadza z równowagi Pandę. Co więcej, uznał to za nową rozrywkę, którą choć trochę rozpraszał depresyjny nastrój, w jaki coraz bardziej popadał.
- Jesteś jeszcze większą zrzędą niż zazwyczaj - ciągnął Panda, próbując nie dopuścić do utraty resztek dobrego humoru, który kumpel nieubłaganie przepuszczał przez niszczarkę raz po raz. - Niech ci lekarze się pospieszą i zdejmą ci ten gips jak najszybciej, bo nie da się z tobą wytrzymać, człowieku! Nawet Maniek gdzieś uciekł! Chociaż w tym wypadku mógłbym doszukiwać się też innego wytłumaczenia.
- Co masz na myśli, Pandzia? - spytał Alek, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Myślę, że Maniuś wziął sobie moje rady do serca i wreszcie znalazł sobie swoją drogą połówkę - stwierdził Grzesiek niezwykle poważnym tonem, do kompletu przybierając niezwykle inteligentną minę. - Będę świadkiem na jego ślubie. Na twoim też mogę być, jeżeli wreszcie coś zadziałasz. Bo Asia jest naprawdę fajna i żądam, żeby została moją bratową!
- Nie jestem twoim bratem, Panda - westchnął Alek, przewracając oczami. - Dlatego też żadna moja dziewczyna nie będzie nigdy twoją bratową. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć?
- Szczegóły! Przyjaciel to prawie jak brat, no nie? A nawet więcej, bo nie muszę się z tobą kłócić o ostatnią kinder mleczną kanapkę ani spychać z łóżka, gdy wracając z imprezy po pijaku nie trafisz do swojego pokoju! Seba, zawsze mi to robi!
- W sensie, spycha cię z łóżka czy jest tym spychanym? - zaśmiał się Alek.
- Oj, nie zmieniaj tematu! - oburzył się na niby Grzesiek, posyłając przyjacielowi karcące spojrzenie. - Asia! To o niej mówimy! Pamiętasz?
     Jasne, że pamiętał. Nie mógł zapomnieć. Zdawało się, że jej obraz na stałe wyrył się w jego pamięci i wcale nie wyblakł, poddając się zgubnemu upływowi czasu. Choć Alek starał się o niej nie myśleć, wspomnienie tych smutnych, niesamowicie zielonych oczu czasami wciąż go zaskakiwało, gdy pozwalał swoim myślom swobodnie błądzić po rozmaitych tematach, a one, pozbawione wszelkiej kontroli, natychmiast przypominały o posiadaczce nękających go tęczówek. To budziło w nim dziwne odczucia. Asia jednym tylko słowem przyczyniła się do tego, że stracił koncentrację i spowodowała, że w jego głowie zapanował jeszcze większy mętlik. Bo życzyła mu powodzenia, choć wcale na to nie zasłużył. Wcześniej potraktował ją potwornie, a ona jakby wcale o tym nie pamiętała. Co chciała w ten sposób osiągnąć? Udowodnić, że jest lepsza, bo zdobyła się na wybaczenie? Pokazać, że przeszłość wcale nie ma aż tak wielkiego znaczenia? A może chciała zacząć wszystko od nowa? Chyba miała dobre zamiary, lecz on sam nie wiedział, co z tym fantem zrobić. Wciąż pozostawał bierny. Panda, jakby czytając w jego myślach, uśmiechnął się krzywo i rzucił od niechcenia:
- Nie chcę krakać, ale radzę ci wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce, bo ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa i znowu będziesz cierpiał, tak jak to było z Magdą. - Alek przyjrzał się przyjacielowi z uwagą, ale ten uciekł spojrzeniem, by chłopak nie mógł nic z jego oczu wyczytać. - Serio, ktoś może ci sprawić przykrość i to całkiem nieświadomie.

    Asia nie starała się komunikować z Alkiem od czasu konkursu. Mimo że Luśka wielokrotnie na nią naciskała. Ona wolała zapomnieć. Bo wydawało jej się, że tak będzie lepiej. Bezpieczniej. Jednak stan chłopaka wciąż leżał jej na sercu i zwyczajnie się o niego martwiła. Próbowała zwalić to na karb zwykłej, ludzkiej uczynności, ale to nie był jedyny powód takiego zainteresowania. W każdym razie jej głównym informatorem został Mateusz, do którego znacząco się przybliżyła od czasu zawodów i polubiła go. Mieszkali blisko siebie, ale wcześniej nigdy nie trzymali się razem, praktycznie w ogóle nie wiedzieli o swoim istnieniu. Teraz zaczęło się to zmieniać. Joasia nawet nie spostrzegła, gdy zwykła uprzejmość zaczęła przeradzać się w dobrą znajomość, a ta w prawdziwą przyjaźń. Dziewczyna nie ograniczała się już tylko do wspólnych wyjść z Luizą. Nie musiała, bo teraz miała wybór.
     Mateusz szybko okazał się świetnym kumplem. Uczynnym, umiejącym wysłuchać i doradzić, wesprzeć w trudnych chwilach, a nawet rozbawić. W jakimś stopniu odgonił część monotonii z jej życia. Dlatego lubiła mieć go przy sobie. On też ją polubił. Chyba nawet bardziej, niż chciałby to sam przed sobą przyznać. Asia już wcześniej zwróciła jego uwagę tymi nieudolnymi próbami odnalezienia w snowboardzie tego, co jest w nim najpiękniejsze. Maniek postanowił tylko pomóc jej to wychwycić. Po prostu, któregoś wieczora, który spędzali na mieście razem z Luśką oraz Pandą, nieco zaskoczonym widokiem dziewczyn, skorzystał z tymczasowej nieobecności tej dwójki, gdy poszli złożyć zamówienie i wyskoczył z tą niedorzeczną propozycją. Myślał, że ona skwituje to śmiechem, po czym szybko zapomni, ale stało się inaczej. Dziewczyna przystała na propozycję darmowych lekcji jazdy, a z czasem się zaangażowała. Bo Mateusz był dobrym nauczycielem. Miał zapas cierpliwości i potrafił wytłumaczyć jej wszystko, co przypadkiem pominęła w swoich naukach Laura, a co okazało się niezwykle ważne. Pod jego czujnym okiem, Asia nauczyła się jeździć, a przede wszystkim czerpać z tego wielką przyjemność. Nie była to prosta droga, ale w końcu się udało.
- Idzie ci coraz lepiej - Maniek uśmiechnął się, obserwując jak dziewczyna go dogania i zatrzymuje się obok niego, walcząc o utrzymanie równowagi. Gdy jej się to udało, opadła na śnieg i odwzajemniła uśmiech. - Pamiętaj tylko, żeby nie wymachiwać tak rękoma. Jesteś snowboardzistką, a nie uroczym wiatraczkiem.
     Często jej o tym przypominał, a ona i tak nie potrafiła zapanować nad własnymi odruchami. Wymachiwała rękami, bo wydawało jej się, że tak łatwiej utrzyma równowagę, a w rezultacie właśnie najczęściej ją traciła. Mateusz jednak nie zniechęcał się brakami postępu w tej kwestii w przypadku swojej najnowszej uczennicy. Miał spore doświadczenie w nauce innych kursantów i wiedział, że dziewczyna musi się tylko przełamać, aby wykluczyć ten błąd ze swojego stylu. Brakowało jej jeszcze trochę pewności siebie, a on miał zamiar to zmienić. Ale powoli, małymi kroczkami. Tymczasem pomógł jej odpiąć wiązania i wstać z ziemi, a potem oboje skierowali się do pobliskiej karczmy, gdzie czekała na nią już Luiza. Tutaj też Mateusz pożegnał się z nią i postanowił wrócić do wypożyczalni, aby sprawdzić, jak radzi sobie Alek. Asia sama weszła do środka, po czym odnalazła swoją rudowłosą przyjaciółkę siedzącą samą przy stole, nieopodal murowanego kominka. Lusia początkowo nie spostrzegła przybycia Joasi. Wydawała się być zamyślona, jakby trapiona jakimś problemem. Asia usiadła naprzeciwko niej i obdarzyła ją niepewnym uśmiechem, czekając aż dziewczyna wyjawi przyczynę tego zmartwienia.
- Widzę, że dużo czasu spędzasz z tym chłopakiem - oznajmiła nagle Luśka. Nie powiedziała tego z drwiną ani też nie spojrzała na Asię, by zobaczyć jej reakcję. Po prostu stwierdziła fakty, uważnym wzrokiem wciąż badając fakturę papierowego kubeczka, który ściskała w dłoniach. Jej ręce lekko drżały, co pewnie umknęłoby uwadze postronnego obserwatora, ale dla Joasi było czytelnym sygnałem, że nie wszystko jest w porządku. Dziewczyna już miała zamiar zapytać rudowłosą o powód tak dziwnego zachowania, ale wtedy Luiza uniosła nieco głowę, a Asia mogła dostrzec niewyobrażalny smutek, tak rzadko spotykany w zazwyczaj roześmianych, zielonych tęczówkach. - Serio, to dobrze. Będzie mi łatwiej się pożegnać. Bo wiem, że nie zostawiam cię samej sobie. Że obok ciebie będzie ktoś, kto mnie godnie zastąpi. Mateusz powinien dać sobie z tobą radę. To dzielny chłopak, a co najważniejsze nie kochasz go, więc z powodzeniem może zostać twoim drugim, najlepszym przyjacielem. Boję się tylko tego, jak może wyglądać to z jego strony, bo widzę jak on na ciebie patrzy. Musisz mu to wytłumaczyć.
- Luśka, przestań tak mówić, bo zaczynam się bać - ostrzegła Asia, tylko przez chwilę rozważając słowa Luizy. Mateusz był jedynie jej przyjacielem i nic więcej. Nie rozumiała jednak, co to ma do rzeczy. Spytała o to Lusię, przez co na ustach rudowłosej na krótką chwilę zagościł znajomy, łobuzerski uśmiech, który zgasł równie szybko, jak się pojawił. 
- Wyjeżdżam - rzuciła i szybko odwróciła wzrok, nie mogąc znieść rozczarowania, które mogłaby dostrzec na twarzy swojej przyjaciółki. Spodziewała się morza pytań i tylu samych pretensji, ale Asia milczała uparcie, więc ona w końcu uniosła głowę, aby upewnić się w reakcji koleżanki. Nie pomyliła się tak bardzo. Joasia patrzyła na nią z bólem i niezrozumieniem, jakby nie mogła pojąć tego prostego słowa.  - Nie patrz się tak na mnie, Aśka! Ja też nie chcę cię zostawiać. Tylko że po tym reportażu odezwało się do mnie pewne wydawnictwo z Warszawy i zaoferowało mi posadę w swojej gazecie. Mam pisać felietony i reportaże z zawodów. Dobrze płacą, a poza tym to moja szansa na robienie tego, co kocham. Miałam nadzieję, że zrozumiesz.
- Wiesz, że zawsze cię wspierałam - szepnęła Asia, a w jej oczach zabłysły łzy. - Teraz też będę, tylko tym razem na większą odległość. Ona nie jest przeszkodą, Luśka! Przecież w Warszawie mieszka ta krowa Laura, więc jak tylko będę chciała cię zobaczyć, szybko zamelduję się u cioci Hani i ruszamy na podbój stolicy. 
- Przestań ryczeć, głupia - zaśmiała się Luiza, głaszcząc ją po policzku i ścierając słone kropelki spływające z jej oczu, choć sama nie potrafiła opanować własnych. - To pewne, że będziemy się widywać. Są samochody, autobusy, pociągi. Jedno słowo i pakuję się do jednego z nich, parę godzin i jestem u ciebie. Nadal będziemy przyjaciółkami. To się nie zmieni. Poza tym masz Mateusza... i Alka. Bo porozmawiasz z nim, dobrze? Wyjaśnicie sobie wszystko, a potem zdasz mi długą relację z tej rozmowy. Obiecaj mi to, zanim cię zostawię samopas.
     Lusia wlepiła w nią proszące spojrzenie, z którym Asia nie potrafiła walczyć. Dlatego przewróciła oczami i westchnęła:
- Obiecuję.

20 komentarzy:

  1. No, no. Snowboardzistka nam się tu rozwija :)
    To dobrze, że Asia postanowiła zacząć uczyć się jazdy na desce. Najwyższa pora oderwać się na trochę od książek.
    Alek jest niereformowalny. Nie wyrazić zgody na operację, bo bał się przerwy w jeździe? No pewnie. Bez operacji na pewno mógłbyś bezproblemowo brać udział w tym snowboardowym życiu. Dobrze, że ma Mańka i Pandę, bo bez nich już by zginął, ten nasz Aluś :)
    Relacja między nim, a Asią jak na razie stoi w miejscu, ale wyczuwam tutaj jakiś przełom. Nie ukrywam, że moja romantyczna dusza czeka na jakiś mały romansik :p Wiem, że to nie skończy się dobrze, ale już się z tym pogodziłam...
    A i w końcówce chyba Ci się pomyliło i napisałaś "ta krowa Luiza", a ja mam wrażenie, że chodziło o Laurę :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bo to na L i to na L, więc pomyłeczka się wkradła ^^ Oczywiście, że o Laurkę chodzi, bo Lusie lubimy :D Ale dzięki, że nad tym czuwasz! Bo mogło być kiepsko!
      A teraz tak ogólnie bardzo dziękuję za komentarz! Asia w końcu musi zacząć żyć pełnią życia i wyściubić nos zza książek ;) Maniek wskazał jej jak to zrobić.
      A Aluś ma dziwne priorytety. Nie chce operacji, bo nie mógłby jeździć na desce, a o tym jak będzie jeździł ze złamaną nogą już nie raczył pomyśleć. Ot, cała Alkowa logika. Na szczęście ma właśnie przyjaciół, którzy sprowadzą go na ziemię.
      A przełom, owszem, szykuje się, ale nie wiem czy taki, który by was usatysfakcjonował. No zobaczymy ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Trzymam Asię za słowo! Sama od kilku rozdziałów oczekuję jej rozmowy z Alkiem :) Ciekawi mnie jak oni sobie to wszystko wyjaśnią i czy chłopak wreszcie pójdzie po rozum do głowy i postara się jakoś zatrzeć swoje gburowate zachowanie. Ale Luśka ma rację. Asia powinna wyjaśnić sobie delikatnie z Mateuszem ich relacje. Bo jeśli chłopak rzeczywiście będzie oczekiwał od ich znajomości czegoś więcej, a ona wprost przeciwnie, to może to skończyć się źle. A jeśli do tego wszystkiego dojdzie Alek który cóż, no siedzi mu ta Aśka w głowie, to może być małe spięcie pomiędzy przyjaciółmi. No tak, tyle że łatwo powiedzieć, a trudniej zrealizować. Oh mądra ja!
    Czy ja wspominałam że Alek to straszny gburowaty uparciuch? Jeśli nie, to mówię to teraz. Ja nie wiem czy on coś w tej głowie ma, albo zapomniał że ma, gdy odmówił podpisania zgody na zabieg. Na szczęście przyjaciele go nawrócili bo mogłoby być źle. Całe szczęście że ten wypadek tylko na tym się skończył. Mogło być o wiele gorzej.
    Rozdział jak zwykle świetny, którego oczekiwałam i oczekiwałam! A teraz cóż ... znowu muszę czekać na kolejny :( Życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :*
      Asia to słowna dziewczyna jest, więc jakiejś rozmowy można oczekiwać. Tylko co z niej wyjdzie to już zupełnie inna sprawa. W końcu każdy zna Alka i jego wyskoki. No, a Mateusz troszkę może tutaj namieszać, jeżeli Asia nie posłucha rad Lusi i nie wyjaśni mu na czym stoją. Bo póki co to tylko przyjaźń, ale on dopatruje się w niej powoli troszkę więcej.
      Oj, bo to cała Alkowa logika. Nie podpiszę zgody na zabieg, bo nie będę mógł jeździć. A jak będzie jeździł ze złamaną nogą to już w ogóle go nie zainteresowało. Dobrze, że w takich chwilach ma przy sobie przyjaciół, którzy odkopują jego inteligencję, gdy przestaje ona prawidłowo funkcjonować ;)
      Również życzę ci mnóstwa weny :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Czuję palącą potrzebę wytłumaczenia się czemu tak długo mnie u Ciebie nie było. Będę się tłumaczyć po raz kolejny.... Ale nic z tym nie zrobię, niestety :( po prostu cały zeszły tydzień upłynął mi na przenoszeniu się do nowego mieszkania w Poznaniu i tak latałam z torbami, przewoziłam je tramwajami, albo ciągałam za sobą za rączkę, aż wniosłam wszystko do nowego domku. No, a jak już wszystko było na miejscu, okazało się że w nowym mieszkanku nie ma internetu i nie wiemy kiedy będzie. Na razie sąsiad udostępnił mi swój, więc mogę sobie poczytać/popisać/skomentować wszystkie te blogi gdzie mam zaległości (a słyszałam, że np na zimowych-odcieniach sporo się stało...). Tak. No to jestem :) dzięki za komentarz pod moim ostatnim postem, cieszę się że jest ktoś kto lubi historię Gregora i Thei (oprócz mnie samej i mojej najlepszej przyjaciółki) i zostawia takie długaśne komentarze :D
    Musiałam nadrobić ostatnie 3 rozdziały u Ciebie i powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że w życie Alka (tak, będę pisać głównie o nim, bo przez to jak go opisujesz zachciało mi się pomarzyć chwilkę o takim skomplikowanym charakterze jak on i pomyśleć jak taki "mój" Alek mógłby wyglądać...) tak szybko wkradnie się coś takiego jak ten wypadek podczas zawodów... Przez to jeszcze bardziej podłamie się psychicznie i będzie jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Malutką zmianę w jego charakterze widać, kiedy przyznaje że sprawia mu przyjemność irytowanie Pandy poprzez ignorowanie go. Nie wiem czy jest to wielka zmiana na gorsze, ale idzie w parze z uczuciami co do których Alek nie jest pewien co znaczą: to, jak czuje się nie fair w stosunku do Asi i co o niej myśli. Pomijam Przemka i samotność, której Aleksander jak widać nie może znieść, pomijam uczucia które zrodziły się w chłopaku do ojca - żal, nienawiść... Swoją drogą, jego ojciec powinien klęczeć na grochu za takie traktowanie syna. Wtedy, kiedy nagadał mu głupot o matce i teraz, kiedy nie potrafi go szczerze przeprosić i zawalczyć o ich relacje. Mam wrażenie, że Paweł jest osobą bardzo nieszczerą i lubi robić dużo rzeczy na pokaz, co niekoniecznie współgra z charakterem Alka, który najbardziej lubi mieć jasność sytuacji. A tak poza tym, Aleksander to straszny uparciuch.
    O Asi mogę powiedzieć tyle: ciężko mi się z nią utożsamić, bo nie jestem tak nieśmiała i cicha jak ona - jestem bardziej typem Alka, humorzastym, upartym i trochę aspołecznym człowiekiem, któremu dużo czasu zabiera przyzwyczajenie się do ludzi i zjednanie ich sobie. Z drugiej strony, jak już kogoś dobrze poznam, to może ze mną konie kraść - żarty, żarciki, zabawa... Po prostu muszę mieć ochotę, czas i odpowiednie towarzystwo, inaczej - będę siedzieć sama w kącie i zajmować się czymś co sprawia mi przyjemność. Mimo to, polubiłam Asię - chciałabym, żeby odważyła się pogadać z Alkiem. I chciałabym, żeby Mateusz trochę zdystansował się do dziewczyny, bo czuję że jego stosunek do niej może wiele skomplikować...
    No nic, kończę moją chaotyczną i nieskładną wypowiedź. Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za tak długaśny komentarz! Jesteś niezastąpiona :*
      A tłumaczyć się wcale nie musisz, przecież każdy ma jeszcze inne sprawy niż blogi ;) Mam nadzieję, że dobrze ci się mieszka w nowym mieszkanku i że niedługo do końca je sobie wyposażysz, żebyś już problemów z łącznością nie miała. Bo ja historię Gregora i Thei bardzo polubiłam i nie mogę się doczekać jej ciągu dalszego.
      A już tak odnośnie opowiadania - Alek to trudny do rozpracowania typ. Niby pozuje na takiego, który to sam świetnie da sobie ze wszystkim radę, ale przyjaciele są mu bardzo potrzebni i chyba nie zniósłby samotności. Bo wbrew wszystkiego prawdziwej samotności jeszcze nie doświadczył. Ma oddanych przyjaciół, którzy całego tego jego nieznośnego charakteru, nigdy by go nie zostawili samego. Alek sam gubi się w swoich uczuciach. Wie, że powinien porozmawiać z Asią, ale nie umie się za to zabrać. I tu masz rację, Aleksander to straszny uparciuch. Czasami do tej upartości dochodzi też lekkomyślność, a to już w ogóle przerażające zestawienie, co pokazała ta scena w szpitalu ;) Na szczęście głosem rozsądku w takich przypadkach są przyjaciele chłopaka, którzy sprowadzają jego myśli na właściwe tory.
      Paweł może się wydawać dość okrutną i nieszczerą postacią, ale tak naprawdę to dobry, tylko że okropnie zagubiony człowiek. W oczach Alka jawi się jako osoba, która chce pokazać wszystkim wokoło, że jest dobrym i troskliwym ojcem. On wcale taki nie jest. Zrobił w swoim życiu wiele błędów, ale syna kocha. Mimo wszystko.
      No, a Asia? Ja ci powiem, że odczucia mam podobne do twoich. Też bliżej mi do Alka, niż do Asi, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają, więc taka postać jak Joasia jest potrzebna w tym opowiadaniu ;)
      Do rozmowy dojdzie, w końcu Asia obiecała to Lusi, a dziewczyna jest słowną osóbką. Tylko co z tego wyjdzie? To już inna sprawa ;)
      Póki co znajomość na linii Mateusz-Joasia to czysta przyjaźń, ale chłopak chyba oczekiwałby po niej coś znacznie więcej i jeżeli Asia szybko nie sprowadzi go na ziemię i nie wytłumaczy jak to z nimi jest, to mogą pojawić się inne problemy.
      Również życzę ci mnóstwa weny i jeszcze raz pięknie dziękuję za wspaniały komentarz!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Tak właściwie, to u G&T nowy rozdział pojawił się wczoraj, późnym wieczorkiem, więc zapraszam jak znajdziesz chwilkę :)

      Usuń
    3. Właśnie go zauważyłam ^^ Pojawię się z komentarzem, jak tylko dorwę się do laptopa (bo komentowanie z komórki czy tableta nigdy nie wychodzi zbyt dobrze -.-)

      Usuń
  4. Jasne, że nie możesz o niej zapomnieć Alek, bo nawet takiemu komuś, jak Ty, komuś zamkniętemu na świat i na ludzi, przyda się odrobina uczucia. Tylko nie odtrącaj jej więcej, co?

    A to, że Asia zostaje nagle sama, może wyjdzie wszystkim na dobrze? Bo teraz, jak ona - to i Mateusz, a jak Mateusz - to i Alek. No prosty rachunek.

    Ale oni i tak coś nawywijają, czuję to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alkowi można by tłumaczyć i tłumaczyć, ale gdy włącza się ta jego niebywała inteligencja i upartość nic do niego nie dociera. On wie, że Asia zasługuje na kilka słów wyjaśnienia, ale wykonanie pierwszego kroku nigdy nie jest proste. Cała nadzieja w Asi i jej obietnicy, którą złożyła przed Luizą.
      Rachunek niby prosty, ale jeżeli uwzględnić nieprzewidywalność ludzkich uczuć i zachowań, w całe równanie może wkraść się kilka błędów.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Poczekaj, no to w jakim wieku sa dziewczyny? Bo jeszcze niedawno sie uczyły w liceum,a teraz Luiza jedzie do Warszawy (swoja droga, tak po jednym felietonie, niezła musi byc)? Chyba ze Kuiza jest starsza, ale nie wynikało... Jesli chodzi o uwagi, to według mnie robisz zbyt długie akapity. Za duzo wsadzając tam zdarzeń. Ponadto jednak mi sie podobało jak zwykle. Ciesze sie, ze M i Asia sie dogadują, choc jak dla mnie za szybko nazywać to przyjaźnią... Szczegolnie, ze widac, ze mankowi podoba sie dziewczyna,nawet jesli sam tego nie chce...z jakiegoś połowu ukrywa to przed chłopakami,a. Wszyscy wiedza z jakiego.... Mam andzieje, ze jakos to przeżyje, bo na mój gust Aśka pasuje do Alka i mam wielka nadzieje, ze sie dogadają. Ciesze sie, ze Alek ma szanse wrócić do sportu za rok... Dobrze, ze jednak ten upór przegrał z namowami przyjaciół. Mysle, ze powinien tez porozmawiać z ojcem..jie sadze, by ta troska była udawana. Czekam z niecierpliwoscia na nast notke i ma, nadzieje na rozmowę miedzy aa.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia ma 18 lat i jest w klasie maturalnej, a Luiza jest o rok starsza i szkołę zakończyła. Głupia, zapominalska ja, jak zwykle zapomniałam o tym wspomnieć, gdy opisywałam Lusię, a potem nie było już odpowiedniego momentu. Chyba po prostu jeszcze raz wrócę tam i dopiszę, bo to rzeczywiście istotne jest. Co do tego wyjazdu może leciutko naciągane, ale wcale nie niemożliwe ;) Znam dziewczynę z tego mojego ukochanego światka fotografii, która wysłała kilka swoich zdjęć do Vogue i włoski magazyn natychmiast się nią zainteresował. Także tutaj trzeba mieć zdolności i troszkę szczęścia. Dlatego ten przypadek Lusi aż tak niemożliwy być wcale nie musi :D
      Co do akapitów - zdaję sobie z tego sprawę, ale uprzedzałam, że zacznę troszkę skakać w czasie, bo gdybym chciała opisać każde wydarzenie dzień po dniu, to nawet i sto rozdziałów okazałoby się szybko niewystarczające. Wydawało mi się, że póki co chyba nie jest się trudno w tym pogubić, ale skoro staje się to irytujące, to postaram się troszkę ograniczę te wszystkie zdarzenia ;) A ja myślę, że po miesiącu znajomości już można zacząć mówić o przyjaźni, a raczej o jej początkach. Piszę z własnej autopsji, może niekoniecznie zawsze tak jest. No, ale kiedy się trafi na człowieka, z którym łączy nas naprawdę wiele nie trzeba nie wiadomo ile tego czasu, aby pogłębić relacje. Asia podoba się Mańkowi, ale chłopak zdaje sobie sprawę też z tego, że Alek nie pozostaje tutaj całkiem obojętny i tworzy nam się jakieś niefajne zestawienie, ale już myślę, jak to rozwiązać, żeby za bardzo nie sponiewierać żadnego z moich biednych bohaterów ^^
      Ojciec był względem Alka całkiem szczery, ale upartość chłopaka i ta jego złość nie są dobrymi doradcami. Myślę, że jak on już sobie to przemyśli, to jednak dojdzie do właściwych wniosków.
      Do rozmowy dojdzie, a jakżeby inaczej :D Ale jakie z tego wypłyną konsekwencje, to już nie zdradzę ;)
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję za cudny komentarz!

      Usuń
  6. Jezu, kiedy ja to czytałam! Chyba z tydzień temu! Ale żywcem nie miałam kiedy siąść i skomentować, więc mam nadzieję, że jakoś Cię teraz udobrucham, haha :D

    Alek ma złamaną nogę? Nie chcę być tą pesymistycznie nastawioną, która jedynie złe rzeczy widzi, ale czy jest możliwość, że chłopak już nigdy nie wejdzie na deskę? A przynajmniej zostanie oficjalnie poinformowany przez lekarzy, że nie ma możliwości, aby odzyskał sprawność aż w takim stopniu, żeby móc sobie pozwolić na kolejne przejazdy? Dla niego takie alternatywne wyjście byłoby całkowicie rujnujące. Chłopak nie poradziłby sobie z tą myślą i na pewno wolałby zaryzykować, aniżeli poświęcić to, co kocha. Kurcze...
    W ogóle teraz z tą teorią wpadł mi do głowy nowy pomysł. Może Alek jako Alek nie umrze, ale tak się zmieni, że będzie tak, jakby naprawdę umarł. Wiem, że to głupie, ale tak jakoś mi się do głowy taka teoria wbiła. W sumie nie wiem, co byłoby znacznie gorsze. prawdziwa śmierć, czy śmierć własnego "ja"...

    Maniek zaprzyjaźnił się z Aśką? Co Ty robisz, dziewczyno? Przecież tutaj ewidentnie śmierdzi podkochiwaniem się Matiego w Joaśce! A tak być nie może! przecież Maniek nie jest idiotą, w głębi duszy na pewno musi zdawać sobie sprawę z tego, że przecież Alek i tak jest nią zainteresowany. Nie ważne, co mówi. Ważne, że taka właśnie jest najszczersza prawda. I powinien to od razu uszanować. Ograniczyć kontakty z Aśka tylko to potrzebnych, których naprawdę próbuje jej pomóc, a nie jakichś dodatkowych spotkań. No, ludzie świata! Wiesz o tym, że przez takie przypisywanie Mańkowi zachowań tego typu troszkę chłopak traci w moich oczach? I może się kochać w Aśce, może usychać z miłości do niej, ale to niczego nie zmienia, ponieważ to Alek wcześniej zwrócił na nią uwagę, a ja nienawidzę, jak ktoś patrzy w sposób,w jaki to robi Mateusza na kogoś, kto podoba się jego przyjacielowi/przyjaciółce. To jest niesprawiedliwe i wydaje się, że przyjaźń wieloletnia wbrew pozorom znaczy dla niego mniej, aniżeli może się wydawać. Rany, ale mi namieszałaś w głowie. Teraz naprawdę nie wiem, co myśleć o Mańku. Niby świetny z niego przyjaciel, ale jak robi coś takiego, to chyba coś jest nie w porządku. W dodatku nie wspomniał Alkowi słowem o tym, co wyprawia.
    I Pańdzia też sobie nagrabił! Dlaczego on nic Alkowi nie wspomni? Dlaczego nie spróbuje przemówić Mańkowi do rozsądku? To on tutaj jest osobą, która w razie czego może zażegnać konflikty, jakie zrodzą się między przyjaciółmi, jeśli tylko pozwolą Aśce na popsucie ich. Pandzia powinien natychmiastowo zareagować, nim jeszcze nie jest za późno. Cholera!
    A jeśli chodzi o Luśkę, to nie mam w sumie nic do powiedzenia. Wiem, że Aśka będzie żałować, że dziewczyna wyjechała, że będzie jej smutno i w ogóle, ale no... jakoś tak mnie to nie ruszyło. Wydarzenie z Mańkiem wyczerpało limit mojego współczucia i troski o dobro bohaterów. Poza tym wściekam się też na Aśkę, więc na razie jestem na etapie uważania, że dobrze jej tak za to, co robi Alkowi! O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko mnie udobruchałaś, ale też naweniłaś! Bo przyznam, że nieszczególnie wiedziałam, co ma się wydarzyć w kolejnym rozdziale. Teraz jakoś mnie oświeciło :D
      Ja nic nie mówię, nic a nic odnośnie Alka. I to nie tylko ze zwykłej złośliwości, ale też dlatego, że mam kilka pomysłów na jego przyszłość i ciągle się zastanawiam, który scenariusz wybrać.
      Co do reszty spółki - wiem, wiem mącę niemiłosiernie, komplikując życie po trochę każdemu z bohaterów. Mateusz dobrze wie, że Aśka nie jest dla Alka zupełnie obojętna, dlatego też nic więcej nie robi, ogranicza się tylko do przyjaźni z dziewczyną, choć zaczyna mu na niej zależeć coraz bardziej. Jeżeli Alek się nie wtrąci, on uzna to po prostu za znak przyzwolenia. Ale masz rację, powinien od razu się wycofać. Takie są reguły przyjaźni, a on zbliża się niebezpiecznie do ich złamania. Niespecjalnie i na pewno nie z premedytacją, ale jednak.
      A Pandzia znalazł się między młotek a kowadłem. Bo on chciałby szczęścia dla każdego z kumpli, ale wie, że gdy pomoże jednemu, drugi będzie cierpiał. Dlatego póki co nic nie robi.
      Lusię na trochę wyautowałam z tego opowiadania, ale ona jeszcze da o sobie znać. Ej, ale Asia Alkowi póki co nic nie zrobiła, oprócz tego niecelowego prania mózgu :D Cała reszta to moja wina!
      Dziękuję ślicznie za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  7. Biedny Alek... tak myślałam, że go nie uśmiercisz, ale mój pesymistyczny mózg rozważał już podobne opcje XD Całe szczęście jednak - przeżył. Co prawda nie będzie mógł długo wracać na deskę, lecz pogodził się z tym. Oczywiście teraz zrzędzi, choć w gruncie rzeczy się mu nie dziwię. Nie wie, co ze sobą zrobić, ciągła monotonia i bezczynność go przytłaczają. Bez snowboardu nie może uciec od swoich problemów. Boję się tylko, że znajdzie na to inny, niekoniecznie dobry sposób.
    Szkoda, że Aśka nie zdecydowała się na spotkanie z nim. Za to zaprzyjaźniła się z Mateuszem. Coś mi się wydaje, że chłopak się w niej podkochuje... a to może nieco zaboleć Alka. Teraz pozostaje mi tylko czekać na wyjaśnienie tej sprawy.
    Luśka wyjeżdża?! Zaskoczyłaś mnie tym... jejkuuu to będzie naprawdę ciężka próba dla jej przyjaźni z Aśką. Choć dziewczyna dostała jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną szansę na zrobienie kariery, zdobycie doświadczenia zawodowego i rozwinięcie skrzydeł, jednak podobny wyjazd zawsze wiąże się z utratą znajomych, milionem pożegnań, a także trudem związanym z przyzwyczajeniem się do nowego miejsca zamieszkania. Liczę na to, że Luiza podoła temu zadaniu i stanie się jeszcze lepszą dziennikarką.
    Rozdział bardzo mi się podobał. Lubię Twój lekki styl, to, jak płynnie przechodzisz pomiędzy poszczególnymi zdaniami i akapitami. Dzięki temu Twoje opowiadania czyta się z niebywałą przyjemnością. A w dodatku udaje Ci się kreować niezwykle żywe i barwne postacie, jakimi są mdz. Alek i Aśka.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Nie, nie mogłabym go tutaj uśmiercić, bo to byłoby zbyt proste posunięcie :D Ale myślenie, jak widzę mamy bardzo podobne, bo i mnie często pesymizm prześladuje! Aluś to życiowa maruda i każda okazja do ponarzekania jest dobra. Dlaczego ta by być nie mogła? Problemy trochę go teraz przytłoczyły, ale raczej nic głupiego mu do głowy nie wskoczy, chyba że mi coś się odwidzi, ale póki co tego nie planuję ;)
      Maniuś troszkę sam nie rozumie swoich uczuć. Niby lubi Asię, ale wie też, że przyjacielowi dużo wcześniej zaczęło na niej zależeć i tu się cała sytuacja komplikuje.
      Wyjazd Lusi był niezaplanowany, ale stwierdziła, że gdy dziewczyna wyjdzie, to Asia szybciej zbliży się do chłopaków, a o to mi cały czas chodzi ;) No, a dla Luizy to oczywiście wielka szansa.
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa!
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. No, mimo wszystko i ku mojemu ogromnemu szczęściu Alkowi nic poważnego się nie stało. Co prawda nie uważam, żeby te wszystkie stłuczenia, złamania i urazy były nieważne i błahe, ale w porównaniu z trwałym kalectwem lub śmiercią tak naprawdę są niczym i dobrze, że wszystko skończyło się tylko w taki sposób. Odetchnęłam z ulgą, bo naprawdę przeszło mi przez myśl, że to koniec. Nie zazdroszczę mu, bo taka bezowocna nuda i uziemienie na pewno nie wpływają dobrze na jego i tak już poszarpaną psychikę. Chociaż tyle, ze nie musi siedzieć w domu, a w wypożyczalni. Ojciec coś zrozumiał? Szczerze wątpię. Po alkoholu mówi się to, co się mysli, więc niech nie udaje teraz cudownego tatusia.

    Nie spodziewałam się, że Mateusz i Asia tak szybko się dogadają i zaprzyjaźnią. Choć nie powinno mnie to dziwić, bo mają bardzo podobne charaktery. Oboje są mili, sympatyczni i ciepli dlatego cieszy mnie ta rozwijająca się znajomość. Dzięki temu Aśka będzie miała możliwość być bliżej Alka i może wreszcie normalnie porozmawiają. Choć szczerze powiedziawszy obawiam się trochę tej sytuacji. Mateusz wygląda na zakochanego, albo zauroczonego Aśką, ona wariuje na punkcie Alka, który jest najlepszy kumplem Mańka. Z tego naprawdę mogą wyjść kłopoty. Przyjaźń przyjaźnią, ale nawet niechcący kobieta może zniszczyć męską więź, gdy wejdzie między nich.
    Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam kłopoty i już! Obym się myliła;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem Alek miał mnóstwo szczęścia, ale jakoś nie wydaje mi się, aby przez to wszystko w jakimś stopniu zmądrzał. Adrenalina to jednak uzależniająca świnia i nie tak łatwo wykreślić ją ze swojego życia. Dobrze o tym wiem z własnego doświadczenia. No, ale Aluś póki co musi obyć się bez niej. Czy do jego ojca coś dotarło? Wątpię. Może poczuł się w jakimś stopniu winny całej tej sytuacji, ale takim ludziom zmiana nie przychodzi łatwo.
      Dogadanie się z Mańkiem, Asi przyszło dużo łatwiej niż w przypadku Alka. Mati jest dużo sympatyczniejszym człowiekiem, który łatwo nawiązuje kontakty z innymi. No niestety, nie wykluczam, że twoja teoria może okazać się prawdziwa, aczkolwiek nie mówię też, że jest w stu procentach prawdziwa ^^ Nie będę niczego ci zdradzała :D

      Usuń
  9. Ach, więc jednak Alek będzie żył, chodził. W sumie to zapomniałam kompletnie o tym, że faktycznie mógłby przestać. W końcu spadł na plecy. Skoro i tak już dopada ich wiosna, to i nie musi odczuwać takiej wielkiej straty. Właśnie zaczęło mnie zastanawiać, co oni robią, jak nie ma śniegu? Może mają jakąś inną pasję? Czy pozostają jedynie wspólne spotkania? A może deska tylko do pływania? Chociaż nie wiem czy mają, co do tego jakieś tu warunki, bo chyba nie. Wkrótce chyba, jednak poznam jak Alek radzi sobie z nudą ;P.
    A zacznę robić akapity, to może nie będzie to wyglądać tak chaotycznie ;D. Czyli jednak dobrze czułam, że Mateusz będzie uczył Asię nauki na desce. Jednak dopiero w tym rozdziale mi przyszło na myśl, że to tu może być ten problem z miłością, bo może jednak Luiza dobrze odczytuje spojrzenia, zaangażowanie Mateusza. Faktycznie lepiej to wytłumaczyć, niż ma żyć złudzeniami. Ale czy na pewno Asia by tego nie zauważyła? Chociaż ja to też jestem ślepa na takie rzeczy. Miło, że dziewczyna martwi się o jej kontakty z innymi, kiedy jej tu nie będzie. Zwłaszcza, że aby pogodziła się z Alkiem. Dba tak jakby o jej dobre relacje z innymi. Myślałam, że wyjdzie z tego jakaś kłótnia, że ona jedzie i ją zostawia, ale na szczęście nie ;P. Nawet taka odległość nie może zniszczyć prawdziwej przyjaźni, chociaż teraz pewnie Asia może poczuć się samotniejsza. W końcu Mateusza zna jednak niewiele. na szczęście dobrze się porozumiewają, więc nie powinno być źle. A co jeszcze ciekawsze, dała się nakłonić na naukę jazdy, więc to trochę zbliża.
    Czy aby Panda nie przesadza z tym zakochaniem się? Czy on myśli, że Alkowi już tak zależy na dziewczynie? Czy to ja tylko się upieram, że to może być po prostu tylko coś, co nie wybiega poza czymś przyjaznym... przyjacielskim? Nie wiem jakie dobrać określenie, bo oni znają jedynie swoje imiona, nic innego. Odczuwają jednak jakieś emocje w stosunku do siebie. Jeszcze, co do Alka i jego ojca. Może tym razem jego ojciec wytrzyma dłużej i nie będzie tyle pił? Musi zrozumieć, że robi wielką krzywdę swojemu synowi i kiedy on może już mu nie wybaczyć. Pozdrawiam ;) A i jeszcze mały błąd wychwyciłam: " bez żadnego wytłuczenia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aluś będzie żył. Nie, nie mogłabym go uśmiercić w tym momencie opowiadania, choć wypadek był poważny i mógł się skończyć dużo gorzej.
      Snowboardzisty nie da się trzymać daleko od deski nawet, gdy brakuje śniegu - mówię ci to z własnego doświadczenia ;) Jeszcze nie postanowiłam, co chłopcy będą robili, ale ja sama czasami jeżdżę na deskorolce, a gdy jest okazja to nawet i windsurfing jest dobrym rozwiązaniem :D
      Tak, świetnie odgadłaś! W ogóle zaczyna mnie przerażać, jak dobrze poznajesz moje myśli, haha :D
      Co do tej miłości... Maniuś jest zafascynowany Asią i dziewczyna zwyczajnie mu się podoba, ale sama zainteresowana nie zdaje sobie z tego sprawy. Albo inaczej, zdaje sobie sprawę, ale nie chce dopuścić tego do świadomości. Zależy jej na Mateuszu, lecz jako przyjacielu. Nie darzy go większymi uczuciami.
      Początkowo chciałam zrobić z tego kłótnię, ale jednak postanowiłam, że dziewczyny rozstaną się w pełnej zgodzie, zwłaszcza, że Lusia jeszcze da o sobie znać później.
      Pandzia postrzega świat na swój sposób. Widzisz, jak zachowuje się kumpel i wydaje mu się, że to właśnie Aśka jest tego przyczyną. Jak jest naprawdę? Tego nie zdradzę.
      Ludzie pijący, mający problem z alkoholem tak szybko się nie zmieniają. Mówi się raczej, że nigdy całkiem nie wychodzą z nałogu. Mogą rozumieć, że robi krzywdę własnemu dziecku, ale to jednak nic nie znaczy. Niestety. Nie mówię jednak, że w tym przypadku też tak będzie.
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń